23 lipca 2012

Strategia Antonioniego. "Oczyszczenie" Sofi Oksanen

Okładka jest jak przynęta. Maska starej kobiecej twarzy przełamana na jedną trzecią. Jak zdanie urwane w pół słowa. Taka okładka domaga się pochylenia nad książką. Mój wzrok przyciąga złoty kolczyk w uchu tajemniczej kobiety na okładce, która chowa się za złamanym skrzydełkiem obwoluty. Detal, który odegra istotną rolę w powieści. Kiedy zaintrygowana uchylam rąbka tajemnicy, moim oczom ukazuje się twarz niczym pomięta, pognieciona mapa: zryta zmarszczkami i upstrzona brązowymi, starczymi plamkami. Wokół sterczą żałośnie kędziory rzadkich, siwych włosów. Oczy chowają się za zasłoną pustego spojrzenia. Każdy szczegół skrywa jakiś trop, prowadzi ku czemuś, co nazywa się całością. Wartością tego obrazu – tak jak całej powieści Sofi Oksanen – jest siła detalu. Zarówno kompozycja okładki, jak i struktura samej powieści opierają się – w moim odczuciu – na elektryzującej strategii Antonioniego. Tak jak w "Powiększeniu", i tutaj działa mechanizm: od skali mikro do skali makro. Od szczegółu do ogółu. 

Na co natrafia wzrok obserwatora, kiedy spogląda na okładkę? Na złoty kolczyk? Ale czy on jest tutaj najważniejszy? Kiedy mijamy na ulicy drugiego człowieka, nasze spojrzenie przyciągają błahe szczegóły, które nie mają znaczenia. Kolor sukienki. Modny fason. Elegancki płaszcz. Skórzana torebka. Złote kolczyki. Widzimy pozory. Kostiumy. Maski. To, co powierzchowne, urasta do rangi tego, co fundamentalne. W chaosie migotliwych, fragmentarycznych refleksów i iluzorycznych wrażeń umyka istota. Możliwe, że jest ona niepoznawalna. Człowiek, którego mijamy, pozostaje tajemnicą. Zabieramy ze sobą jego ulotny ślad. Obraz prześwietlony przez nasze subiektywne doznania. Złoty kolczyk. Skórzane oficerki. To, co wryło się w naszą świadomość. Ale jeśli chcemy zobaczyć więcej? Złoty kolczyk bawi się naszym spojrzeniem. Próbujemy go zignorować i poszukać oczu kobiety z kolczykiem. Może ich spojrzenie zdradzi nam coś więcej. Bo ileż znaczeń kryje się w banalnym złotym kolczyku? 
źródło: http://jawnesny.pl/2011/01/centaur-nie-wielblad/
U Antonioniego mamy podobny punkt wyjścia. Bohater, z zawodu fotografik, robi zdjęcie w plenerze. Szuka inspiracji. Na kliszy utrwalił banalną scenę: całującą się parę zakochanych. Ale wywołując zdjęcie, zauważa szczegół, który zaczyna go coraz bardziej nurtować.  Przestaje go interesować para zakochanych. Pragnie poznać tajemnicę, której ulotny ślad odnajduje w kadrze. Robi powiększenia intrygującego fragmentu zdjęcia. Z każdym kolejnym powiększeniem tajemnica wciąga go coraz bardziej. Możliwe, że utrwalił na zdjęciu moment popełnienia zbrodni. Pozornie to film z zagadką kryminalną, ale dla dociekliwego odbiorcy odsłoni się ukryty wymiar tego arcydzieła: nie tylko genialna w swej prostocie narracja o istocie sztuki, ale też wielowymiarowa opowieść o zagadce bytu i odkształconym postrzeganiu rzeczywistości. Im bardziej zbliżamy się do poznania tajemnicy, tym bardziej staje się ona rozmazana i nieprzenikniona, jak ostatnie powiększenie zdjęcia w filmie Antonioniego. Czy artysta jest w stanie uchwycić prawdę? A może prawda jest jedynie chimerą?

W sposobie prowadzenia narracji przez Sofi Oksanen odnalazłam echa strategii Antonioniego, która urzekła mnie w jego "Powiększeniu". Bo oto na początku mamy banalną scenę. Stara Allide Truu samotnie mieszkająca w zapadłej estońskiej wiosce odnajduje nieopodal swojego domu nieprzytomną młodą Rosjankę Zarę. Prawdopodobnie jest ona zbiegłą prostytutką szukającą schronienia pod dachem domostwa staruszki. Pozornie wydaje się, że kobiety dzieli wszystko. Ale wraz z biegiem zdarzeń i kolejnymi odsłonami losów obu kobiet naszym oczom ukazuje się zaskakujący splot tragicznych wydarzeń, które mają swój początek w rodzinnej tajemnicy. 

Pod względem dramaturgii powieść Oksanen zdecydowanie odbiega od statycznej narracji zastosowanej w filmie Antonioniego. Oksanen posługuje się techniką szybkiego montażu, nieustannie trzymając czytelnika w napięciu. Zderza ze sobą obrazy z przeszłości i czasów współczesnych, stosuje introspekcje i inwersje czasowe. Dzięki temu fabuła jest nieprzewidywalna i skonstruowana po mistrzowsku. Pomarszczone oblicze starej Allide skrywa straszliwą przeszłość, którą poznajemy fragment po fragmencie. Jej dopełnieniem stają się traumatyczne przeżycia młodziutkiej Zary. Ale kiedy wydaje się nam, że dotarliśmy do sedna historii,  kolejne migawki wspomnień Allide zmuszają nas do przewartościowania przyjętych sądów i wyobrażeń.  Zaciera się granica między katem i ofiarą. Tak jak w tragedii antycznej, od przeszłości nie ma ucieczki. Nie ma też zbrodni bez kary.

Urzekła mnie psychologiczna głębia, z jaką Oksanen buduje portrety swoich bohaterek. Nie są one ani zbyt enigmatyczne, ani zbyt przerysowane. Tam, gdzie słowa mogłyby razić swoim nadmiarem, nie dotykając bynajmniej istoty rzeczy, autorka pozostawia niedopowiedzenie i przestrzeń dla domysłów czytelnika. Innym wyrazistym i umiejętnie stosowanym zabiegiem jest konkretyzacja stanów psychicznych bohaterek. Za pomocą plastycznych opisów autorce udało się oddać atmosferę strachu, paraliżującej bezsilności czy niemego krzyku, dławionego przez lata przez Allide i wypełniającego szczelnie każdą komórkę jej jestestwa. Złoty kolczyk nabiera tu symbolicznego wymiaru: tak jak krwawa plama, której nie może się pozbyć Balladyna po zabójstwie swej siostry Aliny.  Ale motywy postępowania Allide nie są tak jednoznaczne jak w przypadku bohaterki dramatu Słowackiego. Prawda o człowieku jest znacznie bardziej złożona, zwłaszcza gdy przyszło mu żyć w epoce przemian ustrojowych dokonujących się w sowietyzowanej Estonii. Rzeczywistość totalitarna nie pozostaje bez wpływu na losy bohaterów. Destrukcyjna, chora miłość zastawia pułapkę na Allide, ale to totalitarne realia i podwójna moralność w świecie upiornej indoktrynacji dopełniają dzieła zniszczenia. 

Zakończenie pozostawia w czytelniku dotkliwy skurcz niedowierzania i chmurę pytań, na które nie ma prostych odpowiedzi. Człowiek jest tajemnicą dla innych, ale największą zagadką pozostaje dla samego siebie.

Sofi Oksanen, Oczyszczenie, tłum. Sebastian Musielak, Świat Książki 2010.