Skuszona subtelną, metaforyczną strukturą "Życia
Pi" sięgnęłam po kolejną powieść autora w oczekiwaniu na fascynującą ucztę
literacką, która pozwoli mi zagłębić się w meandry ludzkiej duszy. Jakież było
moje rozczarowanie... Czy to możliwe, by ten sam autor mógł napisać tak
ekscytującą książkę jak "Życie Pi" i tak miałką, drażniącą i
infantylną namiastkę literatury jak powieść "Ja"?
Rzadko mi się to zdarza, ale tej książki
po prostu nie doczytałam. Nie przeczę, że kilka fragmentów mnie zafrapowało:
zaskakujące pytania zadawane przez dziecko dorosłym, próbującym sprostać
dziecięcej dociekliwości i fascynacji światem, opis relacji międzyludzkich w
elitarnych placówkach edukacyjnych, obraz środowiska dyplomacji i poziom życia
ludzi pracujących w ambasadach i ministerstwach w różnych krajach, możliwość
poznawania rozmaitych kultur i języków. Chyba zbyt wiele oczekiwałam od wątku
zderzenia szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa z pustką osierocenia po
śmierci obojga rodziców – zabrakło mi tutaj głębi, tak jakby katastrofy
lotnicze były udziałem bliskich każdego dziecka mającego rodziców piastujących
tak eksponowane stanowiska. Eksperymenty seksualne w dziedzinie masturbacji,
które towarzyszą bohaterowi od okresu dorastania poprzez całą fabułę powieści,
fiksacja na punkcie własnej seksualności, uczynienie zeń najważniejszej sfery
istnienia – to wszystko wydało mi się zbyt sztuczne i zarazem monotonne,
ustępując miejsca zdecydowanie bardziej autentycznej fabule osławionego
"Kompleksu Portnoya" Philipa Rotha.
Całkowicie pozbawiona motywacji jest
według mnie przemiana bohatera w kobietę. Od tego momentu narracja zupełnie
traci na dynamice i opowiadanie staje się płaskie i nużące jak deska do
prasowania, na której od lat wymiatam tym samym żelazkiem według tego samego
scenariusza, automatycznie i bez wnikania w mechanizm prasowania. Nie odkryłam
w książce niczego zdumiewającego, co wytrąciłoby mnie z rutyny podążania za
mało porywającym tokiem opowieści. Zapewne dotąd nie byłam świadoma, że
prasowanie to także sztuka, mało tego, nie przypuszczałam nawet, iż jej
symbolika odwołuje się do mojego libido i tłumionych fantazji
erotycznych.
Powieść "Ja" polecam czytelnikom
złaknionym doznań seksualnych ukazanych w różnych konfiguracjach: ja – ja, ja –
kobieta, ja – mężczyzna. Samotny seks. Seks w konwencji hetero. Seks homo. Seks
bi. Możliwe, że moja percepcja jest po prostu zbyt hermetyczna i zamknięta na
tak rozległe eksperymenty z własną tożsamością. Czy jest to opowieść o wędrówce
w głąb własnej duszy? Jeśli nawet, to pozbawiona literackiej finezji, która z dziwacznej historii o poszukiwaniu seksualnego spełnienia uczyniłaby książkę z
kluczem, z duszą, a jeśli nawet nie, to przynajmniej powieść z pieprzykiem.