23 stycznia 2011

Pogoda dla bogaczy... "Bieda. Przewodnik dla dzieci"

Pewnego dnia nasze wnuki będą chodziły do muzeów, aby dowiedzieć się, czym była bieda (Muhammad Yunus). Brzmi pokrzepiająco. Słowa bangladeskiego reformatora, laureata Pokojowej Nagrody Nobla z 2006 roku, powinny napawać otuchą. A jednak... wywołują gorycz. Niedowierzanie. Na biedę choruje w Polsce aż 21% społeczeństwa, a przecież nasz kraj zalicza się do państw cywilizowanych. W Polsce różnica w zarobkach między ludźmi najbiedniejszymi a bogatymi jest prawie czternastokrotna, największa ze wszystkich krajów UE. Dla porównania: w Danii ta różnica wynosi 1:10, w Szwecji 1:5. O ironio. "Jeśli na ulicy widzisz pięć osób, to przeważnie jednej z nich nie starcza na rzeczy najpotrzebniejsze do życia" [s. 6].

 "Nie będzie można osiągnąć trwałego pokoju, dopóki duże grupy ludności nie znajdą sposobu na wydostanie się z nędzy" (Komitet Noblowski 2006). Pobożne życzenie. Tym bardziej że w wielu miejscach na świecie pielęgnuje się przepaść między biednymi i bogatymi. Segregacja społeczna służy interesom ludzi bogatych. Są szkoły dla bogatych. Są dzielnice dla bogatych. Kluby dla zamożnych. Są miejsca zarezerwowane dla bogatych. Jest pogoda dla bogaczy – biednym wstęp wzbroniony. W Polsce są już widoczne jej oznaki i odczuwalne jej skutki. W książce symbolem segregacji staje się wysoki płot. Oddziela on osiedla zamieszkiwane przez biednych od ekskluzywnych apartamentowców. Po dwóch stronach toczy się życie: sąsiadują ze sobą bieda i  zbytek. Anka reprezentuje sferę ubogich. Jest świadoma ogromnej przepaści, która dzieli ją od dzieci zamieszkujących po drugiej stronie wysokiego płotu. Lubi obserwować ich świat. Wyobrażać sobie, że kiedyś przeprowadzi się do jednego z pięknych, przytulnych apartamentów z kolorowymi firankami w oknach. Dzieci uwielbiają fantazjować, a widok luksusowego świata za płotem staje się pożywką dla wyobraźni wielu z nich. A czy jest odwrotnie? Czy dzieci z bogatych domów są świadome istnienia ludzi, którym brakuje na rzeczy najbardziej niezbędne do życia? Na buty. Na obiad. Na czynsz. Na węgiel do ogrzania mieszkania. Z książki wynika, że większość bogatych dzieci nie zdaje sobie sprawy z istnienia zjawiska biedy. A jeśli nawet są jej świadome, wynoszą z domu wpajane im przez rodziców poczucie wyższości i pogardy dla ludzi biednych. "Bieda. Przewodnik dla dzieci" demaskuje stereotypy pogłębiające piętno ubóstwa. Bogaci, zwłaszcza dzieci z bogatych domów, mogą je widzieć powierzchownie, nie wnikając w jego przyczyny, uwarunkowania i nie czując odpowiedzialności za taki stan rzeczy. Biedny to darmozjad. Nieudacznik. Alkoholik. Leń... Biedny jest sam sobie winien... Wygodna wymówka, która trąci mentalnością Izabeli Łęckiej, bohaterki "Lalki" Bolesława Prusa. Jeszcze trochę, a zaczniemy wierzyć, że bieda jest karą za grzechy. Chociaż coś w tym jest, jeśli spojrzymy na biedę jako na coś, co jest dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Trudno wyrwać się z błędnego koła ludziom, których dziadkowie, a później rodzice zmagali się z ubóstwem. Bieda determinuje losy kolejnych pokoleń. Książka wyjaśnia ten mechanizm w bardzo przystępny i obrazowy sposób, uświadamiając, że dzieci wychowywane w ubóstwie mają niskie poczucie własnej wartości, niewielką siłę przebicia, nikłą motywację, niskie ambicje, co wynika m.in. z tego, że brakuje im wzorców do naśladowania, jeśli otaczają ich ludzie pogrążeni w poczuciu beznadziei i rezygnacji, ludzie, którzy często za ciężką pracę otrzymują marne wynagrodzenie i nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb swojej rodziny. Dzieci biedne cierpią nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim moralnie. Wstyd. Poczucie wykluczenia. Upokorzenie.  Poczucie winy. Taki bagaż jest najtrudniejszy do przezwyciężenia. Pozostaje w człowieku na całe życie. Przytłacza i podcina skrzydła. Znieczulica i pogarda potęgują jeszcze taki stan rzeczy. To bardzo trudny, delikatny temat. Wielkim wyzwaniem, zwłaszcza w dobie galopującego konsumpcjonizmu, jest takie wychowanie dziecka, aby umiało odnaleźć w sobie współczucie zamiast pogardy, chęć pomocy zamiast poczucia wyższości i samozadowolenia, zrozumienie zamiast obojętności i cynizmu.

Anka wstydzi się przyznać, że jest biedna. Większość dzieci w jej klasie ma prawie wszystko. Jej koleżanki lubią się przechwalać drogimi zabawkami. Czy zdają sobie sprawę z tego, że komuś , kto jest w takiej sytuacji jak Anka, może być bardzo przykro? Czy zastanawiają się, dlaczego Piotrek, kolega Anki z  bloku, nie chodzi od tygodnia do szkoły?  Jak zareagują, gdy dowiedzą się, że po prostu się wstydzi, bo został wyśmiany przez bogatych kolegów? Być może ich marzenia ograniczają się jedynie do zakupu kolejnego gadżetu reklamowanego w telewizji. Posiadanie najmodniejszej konsoli do gry komputerowej jest szczytem ich marzeń. A Anka? O czym marzy ktoś taki jak Anka? Aby się tego dowiedzieć, warto sięgnąć po "Biedę. Przewodnik dla dzieci". Książka odwołuje się nie tylko do wrażliwości czy poczucia odpowiedzialności, ale też do faktów – dostarcza rzetelnej wiedzy na temat tego, co należy zrobić, aby pokonać biedę. Jak z nią walczyć? Uświadamia, co to jest polityka społeczna i z jakich wzorców powinna czerpać, aby bieda stała się muzealnym przeżytkiem. Punktem odniesienia stają się tutaj takie kraje, jak Szwecja, Norwegia, Finlandia czy Dania, w których  za sprawą wielu programów społecznych udało się zlikwidować wielkie płoty dzielące mieszkańców na biednych i bogatych. Ale przede wszystkim wywołuje wstrząs. Otwiera oczy. Burzy nasz uporządkowany, wygodny świat. Każe podnieść głowę i spojrzeć poza wysoki płot. "Zrozumienie drugiego człowieka to jedyna rzecz, której polityka społeczna nigdy nie zastąpi. To naprawdę ważne" [s. 33]. 
Lektura obowiązkowa!

Hanna Gill-Piątek, Henryka Krzywonos, Anna Pluta, Bieda. Przewodnik dla dzieci, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2010
Publikacja opracowana w ramach Europejskiego Roku Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym

22 stycznia 2011

"Jestem kobietą" wędruje do... Wyniki losowania

Książka ufundowana przez Wydawnictwo Dobra Literatura – "Jestem kobietą" M. Gajdzińskiej wędruje do Kathryn. W losowaniu brało udział  37 uczestników: część wypowiadała się na Facebooku, część na stronie bloga. Serdecznie gratuluję! Wszystkim bardzo dziękuję za udział w zabawie i za interesujące, oddające samo sedno, odpowiedzi. :-) 

17 stycznia 2011

"Jestem kobietą" Moniki Gajdzińskiej - losowanie książki na Przystani i na Facebooku

Wystarczy w komentarzu poniżej lub na Przystani na Facebooku w komentarzu pod konkursem dokończyć myśl: Kobieta jest...

Tym razem w konkursie mogą wziąć udział zarówno Czytelnicy Przystani na Facebooku, jak i Czytelnicy i Sympatycy bloga, wpisując się w komentarzach pod postem. Między wszystkimi uczestnikami zostanie rozlosowana książka Jestem kobietą Moniki Gajdzińskiej ufundowana przez Wydawnictwo Dobra LiteraturaKonkurs trwa do piątku. Uwaga: przesyłka tylko na terenie Polski. :-) Odpowiedzi udzielane na Facebooku na stronie Przystani można przeczytać tutaj.

10 stycznia 2011

Książka do wygrania. Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin


KONKURS trwa na profilu Przystani na Facebooku. Aby wziąć udział w konkursie, wystarczy odpowiedzieć w komentarzach  pod konkursem na facebookowej stronie Przystani na pytanie: Z jakimi wyzwaniami Waszym zdaniem wiąże się adopcja dziecka, zwłaszcza z zupełnie odmiennej kultury? Konkurs trwa do piątku. Wśród autorów odpowiedzi rozlosujemy książkę Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin autorstwa  Dido Michielsen i Aukego Koka. Nagrodę ufundowało Wydawnictwo Dobra Literatura. Zapraszam.

7 stycznia 2011

Buszujący w trawie. Philip Huff, "Dni trawy"

Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie słowa do Was najbardziej pasują? Może niebo? Albo łąka? A może Idaho? Do Bena najbardziej pasuje słowo "muzyka"[1]. Ben ucieka w świat dźwięków. Kiedy słucha muzyki, staje się rytmem i melodią, drżeniem, które wychodzi ze strun gitary. Przy piosenkach George'a Harrisona staje się jego głosem. Każdego ranka budzi go jakaś melodia, od której nie potrafi się uwolnić. Prześladuje go w jego umyśle. Ben całym sobą kocha muzykę Beatlesów. Zna na pamięć każdy jej akord, każdą solówkę, potrafi je niemal jak wirtuoz zagrać na ukochanej gitarze. Muzyka jest jego namiętnością. W niej znajduje ukojenie. Po śmierci dziadka świat muzyki staje się jego azylem. W muzycznych peregrynacjach towarzyszy Benowi jego jedyny przyjaciel, Tom.

Weldra to ukochany dom Bena, mitologia dzieciństwa. Stara posiadłość dziadka. Tutaj dorastał. Czuł się wolny. Weldra była smakiem wolności. "Mogłem każdego dnia biegać po lesie i słuchać natury. Słuchać ciszy i ptaków. Za tym tęsknię"[2]. W innym miejscu Ben wspomina: "To jest kraina młodości. (...) Kraina zaoranych pól, łąk mleczy i krów, i owiec, i ciężkiego zapachu koni. To jest królestwo topoli, dębów i wierzb. Należysz do tego miejsca, do świata trawy"[3].

Beatlesi spróbowali marihuany po raz pierwszy 28 sierpnia 1964 roku. Ben van Deventer spróbował jej tego dnia, kiedy umarł dziadek... Kiedy "umarła" Weldra. Wówczas rozpoczęła się podróż Bena do początku. Do momentu, w którym narodzi się ponownie. "Jestem Ben. Ben to ja. Zacząłem"[4].

Osiemnastoletniego bohatera autobiograficznej powieści Philipa Huffa łączy duchowe pokrewieństwo z postaciami kilku ważnych dla mnie utworów. Przede wszystkim jest on literackim spadkobiercą "Absolwenta", w którego genialnie wcielił się Dastin Hoffman w filmie Mike'a Nicholsa. Odziedziczył po nim nie tylko imię, ale też poczucie wyobcowania i nieprzystosowania do otaczającej go rzeczywistości. Rodziców dzieli od Bena głęboka przepaść. Mało tego, również między nimi nie ma porozumienia i miłości. Ich rozstanie pozostawia w świadomości chłopca bolesne ślady. Wraz ze śmiercią dziadka i odejściem ojca umiera jego dzieciństwo. Ben jest samotnikiem. Wrażliwy ponad miarę, nie potrafi odnaleźć nici łączących go z rzeczywistością. Piekielnie inteligentny – nie zdaje z klasy do klasy. Mistrz szachowy – zwycięzca prestiżowych turniejów – nie potrafi opanować reguł gry zwanej życiem. Niczym bohater "Buszującego w zbożu" – 17-letni Holden Caulfield – czuje się outsiderem i odszczepieńcem. Jest między nimi jeszcze co najmniej jedno podobieństwo: ujmująca i chwytająca za duszę szczerość, tak autentyczna jak narracja, która – pozornie nieporadna, chropowata i chaotyczna – układa się w dramatyczną opowieść "kilkunastoletniego starca", o której nie sposób zapomnieć długo po zakończeniu lektury, opowieść składająca się ze strzępów wspomnień, strzępów emocji, strzępów myśli, niczym collage utkany z fragmentów rozsypanej kompozycji. Taka jest właśnie okładka "Dni trawy"[5], dająca przedsmak tego, co czeka czytelnika po przekroczeniu progu pierwszej strony.

Ben wydaje się pasywny jak Benjamin Braddock z powieści Charlesa Webba ("Absolwent"), co chwilami irytuje, a momentami napawa rozbrajającą czułością. Jego życiowa nieporadność wzrusza i wywołuje współczucie, ale jednocześnie rodzi zdziwienie, że tak dalece czyni z Bena istotę słabą i bezkrytycznie poddającą się wpływowi Toma, który zachęca go do wszelkich eksperymentów z przekraczaniem granic. Przyjaźń z Tomem. Narkotykowy odlot. Miłość do muzyki. Beatlesi. Pink Floyd. Bob Dylan... A gdzieś obok tego muzycznego i narkotycznego tripu upojenie II symfonią Beethovena, która dla Bena "była analogią do życia Chrystusa"[6]. Zachwyt muzyką Rachmaninowa i twórczością Liszta. Osobliwa asymetria. Taka też jest dusza Bena. Rozdygotana. Rozchwiana. Krucha. Zdana na pastwę ognia, którego nie mogą ugasić żadne lekarstwa. Nawet dziesięć miligramów olanzapiny. Psychoedukacja. Ergoterapia. Trening osobisty... Renomowana klinika Den Dolder... Zamiast wskrzeszenia – kolejne baty. Śmierć Toma. Poczucie winy. Boy-Cot. Bojkot. Śmierć ojca trawionego przez raka. "Rozszczepiona dusza [Bena], ale rozszczepiona tak, jak kawałek drewna", staje się "wciąż mniejsza, mniejsza i mniejsza"[7].

W takiej sytuacji człowiekowi może pomóc jedynie drugi człowiek. Sam nie da rady. Jest zbyt słaby. Zbyt wypalony. Musicie posłuchać wstrząsającej historii Anny, którą poznaje Ben. Inaczej tego nie zrozumiecie. Nie doświadczycie gehenny, która wypala duszę człowieka, kiedy zostaje sam na sam ze swoimi potworami. Nie zdołacie docenić wysiłku, z jakim dźwiga się dusza z popiołów tego, kim się było, zanim uległo się atrofii. Samopaleniu. Żeby móc pojąć, że "życie nie jest niczym więcej niż podróżą do domu"[8]. Benowi musi się udać. Bardzo tego pragnę. Chciałabym móc wyszeptać:
"Ale już prawie jesteś.
prawie jesteś w domu.
Weldra"[9].


[1] Philip Huff, Dni trawy, tłum. Matylda Jastrzębska, wyd. Dobra Literatura, Gdańsk 2010, s. 142.
[2] Tamże, s. 10.
[3] Tamże, s. 166.
[4] Tamże, s. 11.
[5] Tytuł książki (w oryginale Dagen van gras) został zaczerpnięty z płyty Dagen van gras, Dagen van stro Spinvis (2005).
[6] Philip Huff, Dni trawy..., s. 12.
[7] Tamże, s. 155.
[8] Tamże, s. 166.
[9] Tamże.

Philip Huff
strona autora na Facebooku

Klip do piosenki Spinvis Dagen van gras, dagen van stro
z której został zaczerpnięty tytuł książki

Jest już ekranizacja powieści. Zapowiada się ciekawie.

Philip Huff, Dni trawy, tłum. Matylda Jastrzębska, wyd. Dobra Literatura, Gdańsk 2010