TATIANKA prezentuje:
"Opowieść o generale Tomaszku, który nie chciał pójść na wojnę" – Isa Tutino Vercelloni
Ponieważ
jestem "rodzaj żeński" [jak to zwykła mawiać o sobie Danuta Wawiłow], trudno mi stwierdzić na sto procent, że każdy chłopiec
lubi bawić się w wojnę. Ale taki stereotyp zakorzenił się w mojej świadomości
chyba nie bez przyczyny. Może to sprawka czterech pancernych i psa? W końcu
Szarik był bohaterem mojego dzieciństwa, a załoga Rudego 102 stała się dla
wielu moich rówieśników ikoną wojennego bohaterstwa. Równie atrakcyjnym wzorcem
zaszczepionym w dzieciństwie mojemu pokoleniu był filmowy wizerunek kapitana
Klossa. Żołnierski mundur, oficerski szyk, lśniący pistolet, charyzma agenta,
zew przygody... Każdy chłopak na podwórku biegał z karabinem atrapą,
śmiertelnie serio traktując wszystkich domniemanych wrogów, tajnos agentos i kolaborantów. Co z nich powyrastało? O ile mi wiadomo, żaden nie został zawodowym
żołnierzem, a pobyt w prawdziwym wojsku zapewne wyleczył ich z dziecinnych
fantazji.
Jak zatem
potraktować książkę dla dzieci, która burzy stereotypowe wyobrażenia małych
chłopców o przygodzie, jaką dla wielu z nich jawi się wojna?
Moje wątpliwości rozwiała sama autorka. "Isa Tutino Vercelloni napisała tę rymowaną antywojenną historię w reakcji na doświadczenia z dzieciństwa, które przypadło na lata II wojny światowej. Ogromny wpływ wywarły na nią również obserwowane z Europy konflikty w Korei oraz Wietnamie" [nota wydawcy]. Pisarka zadedykowała książkę swoim dzieciom. To książka-manifest, ale pozbawiona zadęcia i patosu, którymi zazwyczaj nasycone są wszelkie manifesty, odezwy i deklaracje. Zawiera zabawną opowiastkę o chłopcu, który nie chciał pójść w ślady swoich przodków – walecznych żołnierzy – i postanowił sprzeniewierzyć się rodzinnej tradycji. Nie sądzę, by kiedykolwiek z planety Ziemi zniknęły wojny, ale historia Tomaszka pacyfisty pozwala na chwilę uwierzyć, że to, co nierealne, jest jednak możliwe.
Moje wątpliwości rozwiała sama autorka. "Isa Tutino Vercelloni napisała tę rymowaną antywojenną historię w reakcji na doświadczenia z dzieciństwa, które przypadło na lata II wojny światowej. Ogromny wpływ wywarły na nią również obserwowane z Europy konflikty w Korei oraz Wietnamie" [nota wydawcy]. Pisarka zadedykowała książkę swoim dzieciom. To książka-manifest, ale pozbawiona zadęcia i patosu, którymi zazwyczaj nasycone są wszelkie manifesty, odezwy i deklaracje. Zawiera zabawną opowiastkę o chłopcu, który nie chciał pójść w ślady swoich przodków – walecznych żołnierzy – i postanowił sprzeniewierzyć się rodzinnej tradycji. Nie sądzę, by kiedykolwiek z planety Ziemi zniknęły wojny, ale historia Tomaszka pacyfisty pozwala na chwilę uwierzyć, że to, co nierealne, jest jednak możliwe.
"To
tylko bajka –
bajka
króciutka,
może jest
mądra,
może
głupiutka.
Jak ją
spamiętasz,
to bądź
spokojny,
nie będzie
więcej
na świecie
wojny".
Ta
opowiastka ujęta w proste rymy wbrew pozorom wcale nie jest banalna. Nie dyskredytuje
bohaterów i walecznych żołnierzy. Nie stawia na piedestale dezerterów i
anarchistów. Przewartościowaniu nie ulega tutaj status bojownika, lecz jego
misja. Tomek nie marzy o wojnie i bohaterskich czynach na polu walki, lecz o
muzyce. Nie imponuje mu wojenna
sława przodków. Pragnie tworzyć, a nie niszczyć. Jego największym marzeniem
jest grać na instrumencie, tworzyć muzykę. To artysta, a nie batalista. Ale cóż
z tego, kiedy jego rodzice, wujkowie, dziadkowie i cały sztab pociotek gardzą
sztuką, a jego uchylanie się od kontynuowania rodzinnej tradycji postrzegają
jako wyraz tchórzostwa. A zatem Tomaszkowi nie pozostaje nic innego, jak pójść
w ślady przodków. I Tomaszek zostaje generałem.
Ale tworzy własny generalski styl. Rozbrajający humor, z jakim autorka opowiada o perturbacjach chłopca w szkole wojskowej, nadaje tej antywojennej opowiastce nieco karykaturalną oprawę. Niektóre fragmenty skojarzyły mi się z mocno zrytmizowaną poezją księdza Baki:
Ale tworzy własny generalski styl. Rozbrajający humor, z jakim autorka opowiada o perturbacjach chłopca w szkole wojskowej, nadaje tej antywojennej opowiastce nieco karykaturalną oprawę. Niektóre fragmenty skojarzyły mi się z mocno zrytmizowaną poezją księdza Baki:
"Inni
się szczycą tym, że konnicą
łupy
przechwycą,
że łódź
podwodna – prawda – jest modna,
lecz
niewygodna,
a siedzieć
sobie w długim rowie
szkodzi na
zdrowie".
Tomaszek
zostaje generałem, ale jego postawa bliższa jest raczej "CK
Dezerterom" (potraktujmy tę analogię z lekkim przymrużeniem oka) i dobremu
wojakowi Szwejkowi niż Napoleonowi. Jego żołnierze nie używają broni,
lecz uśmiechu i cukierków. Zamiast walczyć, propagują pokój! Zamiast siać
postrach, wzbudzają zaufanie i zjednują sobie przyjaciół.
Książka porusza jeszcze inny ważny problem – pokazuje obraz rodziców, którzy przelewają na dzieci swoje niespełnione ambicje, ignorując ich potrzeby i marzenia oraz okaleczając ich osobowości. Z takich dzieci wyrastają potem nieszczęśliwi dorośli. Na szczęście Tomaszek nie podzielił ich losu. Jako dorosły żołnierz został okrzyknięty pokojowym generałem.
Książka porusza jeszcze inny ważny problem – pokazuje obraz rodziców, którzy przelewają na dzieci swoje niespełnione ambicje, ignorując ich potrzeby i marzenia oraz okaleczając ich osobowości. Z takich dzieci wyrastają potem nieszczęśliwi dorośli. Na szczęście Tomaszek nie podzielił ich losu. Jako dorosły żołnierz został okrzyknięty pokojowym generałem.
I jeszcze słowa uznania dla tłumaczki. Trudno jest przetłumaczyć książkę napisaną wierszem tak, by nie wypaczyć oryginału. Odniosłam wrażenie, że Anna Chociej zgrabnie uniknęła tej pułapki. Polska wersja brzmi naprawdę świetnie.
Całości
dopełnia oryginalna szata graficzna, odbiegająca od cukierkowych ilustracji,
tak charakterystycznych dla produktów spod znaku makdonaldyzacji. Doskonale
komponują się z prostotą formy i przesłaniem książki. Stworzyła je sama
autorka, Isa Tutino Vercelloni. Trafiły one do pierwszego wydania, które
ukazało się we Włoszech w 1965 roku.
To
wartościowa, pełna ujmującej prostoty, mądra i bardzo potrzebna książka.
Ładne. Jak tylko dostanę wypłatę (pierwszą w nowej pracy) to odwiedzę księgarnię i na bank wybiorę Małemu coś ładnego i mądrego. Szukam - niestety nie zapisałam autora - książeczki o chłopcu, który ucieka z domu, ale tylko marzeniami, a potem zasypia. Ślicznie malowana.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę.
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tej książki, o której wspominasz, ale może zapytaj na blogu Czytanki-przytulanki? :-) Na pewno dowiesz się więcej.
Pozdrawiam.
Dziękuję. Spytam na pewno. Że ja durna baba, nie zapisałam od razu;) Wiem tylko, że to zagraniczny autor. W ogóle ostatnio przykładam większą wagę do tego, żeby książeczka była ładnie wydana, żeby była zaprojektowana przez artystów, a nie "zwykłych" grafików komputerowych. Dziecko rośnie i chcę, żeby otaczały go ładne przedmioty.
OdpowiedzUsuńKontakt z przemyślaną koncepcyjnie publikacją dla dziecka jest na pewno dla malucha istotny i wpływa na jego percepcję oraz gust estetyczny. Z tego typu książek mogę polecić serię o Pettsonie i Findusie: http://zaksiazkowani.blogspot.com/2010/03/idylla-svena-nordqvista-pettson-i.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)