Teraz to już nie jest tylko moja historia – to ostatnie zdanie książki Eriki Fischer. Ponoć Elisabeth Wust, wówczas siedemdziesięcioletnia, wypowiedziała je podczas rozmowy z amerykańskim dziennikarzem, który planował napisać książkę o "dobrych Niemcach", cokolwiek to może znaczyć. Po wielu latach milczenia kobieta zdradza wreszcie swój sekret. W jej słowach dźwięczy nuta bezgranicznego smutku. Zastanawiam się, czy jej wyznanie jest aktem odwagi, czy raczej rezygnacji? Swoje dzienniki, listy Aimée i Jaguara, wiersze miłosne, wszelkie dokumenty z tamtego okresu – materialne dowody upamiętniające miłość jej życia – Lilly zgromadziła w dwóch po brzegi wypełnionych walizkach. Klucze do walizek nosi od lat na szyi. Erica Fischer w swojej książce wskrzesiła historię zakazanej miłości – miłości niemożliwej, której wspomnienie Elisabeth Wust z ogromnym pietyzmem pielęgnowała przez całe swoje powojenne życie.
W 1943 roku Elisabeth kończy 29 lat. Ucieleśnia niemal wszystkie cechy, jakimi powinna się odznaczać niemiecka kobieta. Jest wysoka, zamaszysta, energiczna, obdarzona nordycką urodą – przykładna żona nazisty, odznaczona Krzyżem Matki za zasługi dla narodu niemieckiego: za urodzenie czterech synów, którzy będą budować przyszłość III Rzeszy. Lilly uchodzi w swoim środowisku za szczerą nazistkę. Jest dobrą Niemką. W jej domu na honorowym miejscu znajduje się wypolerowana płaskorzeźba Hitlera, w salonie wisi jego portret, na stole w widocznym miejscu spoczywa stos codziennej gazety służącej propagandzie NSDAP. Świat Frau Wust jest koszmarnie uporządkowany. Jako niemiecka kobieta została powołana do bycia żoną i matką. W jej życiu nie ma miejsca na miłość. "W gruncie rzeczy tak zostałam wytresowana: mieć rodzinę, prowadzić dom. Rodzenie dzieci, pieluchy, gospodarstwo domowe, usługiwanie mężowi. Było tysiące takich domów, w których nie zajmowano się niczym innym poza rozmnażaniem". Reprodukcja miała być środkiem prowadzącym do zwycięstwa w "totalnej wojnie". W czasach propagandy nazistowskiej określenie "dobra Niemka" nie budziło zatem wątpliwości. Mąż Lilly był dobrym Niemcem. Ona była dobrą Niemką. Dobra Niemka nie myśli o sobie. O swoich przyjemnościach. Swoich potrzebach. Nie ma osobistych marzeń. Nie ma prywatności i intymności. Wszelkie aspekty życia niemieckiej kobiety zostały podporządkowane wyższemu celowi: triumfowi III Rzeszy. Dobra Niemka nie darzy miłością swego męża. Może go nawet nie lubić, ale życie uczuciowe spycha się na margines. Dobry Niemiec sumiennie płodzi dzieci, a dobra Niemka sumiennie wypełnia swoje małżeńskie obowiązki. Oczywiście to tylko fasada. Każda ideologia w praktyce potyka się o ludzkie słabości. A im jest bardziej okrutna, tym więcej pojawia się w niej wypaczeń i wynaturzeń, np. przygodny seks ze znajomymi męża pod jego nieobecność. To takie małe zadośćuczynienie, zwłaszcza że mąż nie kryje się ze swymi licznymi miłostkami. Rozluźnienie obyczajów było zapewne skutkiem wzmożonego terroru i życia pod dyktando nazistowskiej propagandy. Odrobina szaleństwa miała ubarwić nieco siermiężną monotonię codzienności i wprowadzić doń dreszczyk nowych doznań. Odniosłam wrażenie, że tak funkcjonowała większość niemieckich rodzin, dobrych niemieckich rodzin.
Książka Eriki Fischer została skomponowana ze wspomnień świadków tamtych wydarzeń. Trzon narracji stanowią wspomnienia Lilly Wust, przeplatane wypowiedziami innych osób, bezpośrednio lub pośrednio związanych z opisywaną historią. Rekonstrukcja wydarzeń przybiera postać wielogłosowej narracji, pozwalającej spojrzeć na całą historię z kilkunastu perspektyw. Dzięki temu to, co wydaje się niemożliwe, zyskuje wymiar prawdy obiektywnej, nieustannie konfrontowanej i weryfikowanej. Książka jest nie tyle opowieścią o zakazanej miłości, ile świadectwem nieludzkiej rzeczywistości czasów narodowego socjalizmu. Świadectwem ukazującym mechanizmy systemu, który zrodził usankcjonowane ideologią masowe ludobójstwo, dokonujące się z aprobatą cywilizowanego narodu i bez sprzeciwu jakiegokolwiek państwa. Trudno pojąć, że największa ofiara tej machiny zniszczenia – naród żydowski – poddawała się biernie starannie zaplanowanej i realizowanej z okrucieństwem eksterminacji. Książka Eriki Fischer była dla mnie o tyle cenną lekturą, że pozwoliła mi spojrzeć na temat Holocaustu z szerszej perspektywy. U Hanny Krall czy Romy Ligockiej obserwujemy ostateczne rezultaty nazistowskiej polityki antyżydowskiej: powstające getta, w których ludność żydowska dogorywa w upokarzających warunkach, głód dziesiątkujący mieszkańców przepełnionych dzielnic żydowskich, pełne niewyobrażalnego okrucieństwa akcje likwidacyjne, którym zawdzięczamy całkowitą zagładę całych społeczności, transporty do obozów kaźni, marsze śmierci. Erica Fischer sięga do korzeni kwestii żydowskiej, pokazuje, jak rok po roku, miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu kurczy się przestrzeń życiowa Żydów w każdym aspekcie ich istnienia: materialnym, finansowym, zawodowym, na płaszczyźnie społecznej, podatkowej, w odniesieniu do ich człowieczeństwa i godności. Dlaczego na to pozwolono? A może o to chodziło? I to nie tylko nazistom. Jaką rolę w tej makabrycznej polityce odegrała Gmina Żydowska? "Ależ pozwólmy, by Żydzi sami się wykończyli". Te słowa jednego z czołowych apologetów polityki antyżydowskiej nabierają upiornego wydźwięku, jeśli zauważymy, że to Gmina Żydowska musiała sama zadbać o gromadzenie przeznaczonych do transportu ofiar. Funkcjonariusze policji wkraczali tylko w rzadkich przypadkach, gdy żydowscy porządkowi natrafiali na opór swych ziomków. Kto był tak naprawdę katem w tak zorganizowanym z zimną krwią ludobójstwie? Aż boję się pytać dalej... Historia o Kainie i Ablu znajduje tutaj kolejne upostaciowienie.
Na tak zarysowanym tle historycznym rozgrywają się indywidualne tragedie, które odwzorowują dramat całego narodu żydowskiego. Felice Schragenheim to młoda Żydówka, która zostaje "nurkiem" – ukrywa się w Berlinie i angażuje w żydowski ruch oporu. W żadnej innej książce nie spotkałam się z podobnym wizerunkiem żydowskiej dziewczyny. Felice była nie tylko wykształcona, piękna i elegancka, co pokazują liczne zdjęcia zamieszczone na końcu książki, ale też odważna, bezkompromisowa i niepokorna. Była trochę nieprzewidywalna. Nie kryła się ze swoimi preferencjami seksualnymi. Z wypowiedzi innych świadków, które autorka wplata w tok opowieści, można wywnioskować, że sporo było podobnych do Felice młodych ludzi żydowskiego pochodzenia, zaangażowanych w ruch oporu. Skąd zatem tak dalece posunięta apatia tego narodu, jego ślepe podporządkowanie się kolejnym dekretom i ustawom wydawanym przez władze niemieckie i usankcjonowanym przez zarząd Gminy Żydowskiej? Jest to dla mnie niepojęte.
Pewnego dnia Felice i Lilly – co wydaje się niemożliwe – poznają się i zakochują w sobie do szaleństwa. Rodzi się między nimi związek silniejszy niż jakiekolwiek argumenty. Jest on oparty na powinowactwie dusz, ale też na przepełnionej namiętnością wzajemnej fascynacji. Lilly i Felice – teraz jako Aimée i Jaguar – stają się sobie niezbędne. Lilly budzi się z uśpienia. Budzi się jej świadomość samej siebie, swojego ja, swoich potrzeb, ale też świadomość polityczna; uzmysławia sobie, że była manipulowana. Że dotąd przyjmowała bezrefleksyjnie wszystko, co narzucała jej powszechna ideologia. W relacji z Felice odkrywa swoje powołanie: chce być szczęśliwa. Chce kochać i być kochaną. Chce nie tylko brać, ale i dawać. Ich związek jest ucieleśnieniem eudajmonii: obie kobiety czerpią z niego poczucie doskonałego szczęścia, harmonii i spełnienia. Miłość jest dla nich ocaleniem. Najwyższym dobrem. Staje się azylem wśród upiornej wojennej codzienności. Lilly odkrywa swoją kobiecość, cieszy się poczuciem bliskości, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Te intymne doznania wyrażają pełne subtelnej i poetyckiej, a zarazem zmysłowej fascynacji listy miłosne i wiersze, które Aimée i Jaguar – Lilly i Felice – piszą do siebie, ilekroć rozstają się na dłużej niż kilka godzin, aż w końcu są zmuszone rozstać się na zawsze, kiedy Felice zostaje zesłana do obozu zagłady. Po latach Lilly wspomina, jakby nieco zaskoczona, że w obliczu tej miłości wszystko inne przestało mieć znaczenie: wojna, mąż, opinia publiczna, a nawet dzieci. Tak jakby ich nie było. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony zachwyciło mnie piękno tej wyjątkowej więzi, bo coś tak szczególnego zdarza się bardzo rzadko, z drugiej – nie mogłam opanować irytacji, którą wywoływała we mnie Lilly swym egoizmem, infantylizmem, nieodpowiedzialnością i lekkomyślnością. Ale być może to są właśnie atrybuty szalonej, wielkiej miłości, która wykracza poza normy, zasady, konwenanse, zobowiązania? Dla kogoś, kto żyje inną rzeczywistością, takie zachowanie wydaje się nie do przyjęcia.
Książka Eriki Fischer doskonale wpisuje się w dyskusję nad względnością oceny ludzkich postaw. Przykładem jest tutaj postać Lilly Wust, której losy uzmysławiają, jak zmienia się postrzeganie drugiego człowieka w zależności od kontekstu i od okoliczności. Była dobrą Niemką w dwójnasób. W czasach III Rzeszy, jako pani Wust, szczera nazistka i patriotka odznaczona nazistowskim Krzyżem Matki, oraz kilkadziesiąt lat po wojnie, jako bohaterka, która za ocalenie życia podczas wojny kilku żydowskim uciekinierom została uhonorowana Federalnym Krzyżem Zasługi. Spisana przez Erikę Fischer opowieść jest nie tylko opracowaną w formie dokumentu poruszającą love story, nie tylko przejmującym świadectwem tamtych czasów. "To głos oddany Niemcom, którzy zdecydowali się na milczenie i bierność, kolejnym generacjom usiłującym zmierzyć się z piętnem zarówno kata, jak i ofiary".
Erica Fischer, Aimée & Jaguar. Historia pewnej miłości. Berlin 1943, tłum. K. Weintraub, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008
Książka Eriki Fischer została skomponowana ze wspomnień świadków tamtych wydarzeń. Trzon narracji stanowią wspomnienia Lilly Wust, przeplatane wypowiedziami innych osób, bezpośrednio lub pośrednio związanych z opisywaną historią. Rekonstrukcja wydarzeń przybiera postać wielogłosowej narracji, pozwalającej spojrzeć na całą historię z kilkunastu perspektyw. Dzięki temu to, co wydaje się niemożliwe, zyskuje wymiar prawdy obiektywnej, nieustannie konfrontowanej i weryfikowanej. Książka jest nie tyle opowieścią o zakazanej miłości, ile świadectwem nieludzkiej rzeczywistości czasów narodowego socjalizmu. Świadectwem ukazującym mechanizmy systemu, który zrodził usankcjonowane ideologią masowe ludobójstwo, dokonujące się z aprobatą cywilizowanego narodu i bez sprzeciwu jakiegokolwiek państwa. Trudno pojąć, że największa ofiara tej machiny zniszczenia – naród żydowski – poddawała się biernie starannie zaplanowanej i realizowanej z okrucieństwem eksterminacji. Książka Eriki Fischer była dla mnie o tyle cenną lekturą, że pozwoliła mi spojrzeć na temat Holocaustu z szerszej perspektywy. U Hanny Krall czy Romy Ligockiej obserwujemy ostateczne rezultaty nazistowskiej polityki antyżydowskiej: powstające getta, w których ludność żydowska dogorywa w upokarzających warunkach, głód dziesiątkujący mieszkańców przepełnionych dzielnic żydowskich, pełne niewyobrażalnego okrucieństwa akcje likwidacyjne, którym zawdzięczamy całkowitą zagładę całych społeczności, transporty do obozów kaźni, marsze śmierci. Erica Fischer sięga do korzeni kwestii żydowskiej, pokazuje, jak rok po roku, miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu kurczy się przestrzeń życiowa Żydów w każdym aspekcie ich istnienia: materialnym, finansowym, zawodowym, na płaszczyźnie społecznej, podatkowej, w odniesieniu do ich człowieczeństwa i godności. Dlaczego na to pozwolono? A może o to chodziło? I to nie tylko nazistom. Jaką rolę w tej makabrycznej polityce odegrała Gmina Żydowska? "Ależ pozwólmy, by Żydzi sami się wykończyli". Te słowa jednego z czołowych apologetów polityki antyżydowskiej nabierają upiornego wydźwięku, jeśli zauważymy, że to Gmina Żydowska musiała sama zadbać o gromadzenie przeznaczonych do transportu ofiar. Funkcjonariusze policji wkraczali tylko w rzadkich przypadkach, gdy żydowscy porządkowi natrafiali na opór swych ziomków. Kto był tak naprawdę katem w tak zorganizowanym z zimną krwią ludobójstwie? Aż boję się pytać dalej... Historia o Kainie i Ablu znajduje tutaj kolejne upostaciowienie.
Na tak zarysowanym tle historycznym rozgrywają się indywidualne tragedie, które odwzorowują dramat całego narodu żydowskiego. Felice Schragenheim to młoda Żydówka, która zostaje "nurkiem" – ukrywa się w Berlinie i angażuje w żydowski ruch oporu. W żadnej innej książce nie spotkałam się z podobnym wizerunkiem żydowskiej dziewczyny. Felice była nie tylko wykształcona, piękna i elegancka, co pokazują liczne zdjęcia zamieszczone na końcu książki, ale też odważna, bezkompromisowa i niepokorna. Była trochę nieprzewidywalna. Nie kryła się ze swoimi preferencjami seksualnymi. Z wypowiedzi innych świadków, które autorka wplata w tok opowieści, można wywnioskować, że sporo było podobnych do Felice młodych ludzi żydowskiego pochodzenia, zaangażowanych w ruch oporu. Skąd zatem tak dalece posunięta apatia tego narodu, jego ślepe podporządkowanie się kolejnym dekretom i ustawom wydawanym przez władze niemieckie i usankcjonowanym przez zarząd Gminy Żydowskiej? Jest to dla mnie niepojęte.
Pewnego dnia Felice i Lilly – co wydaje się niemożliwe – poznają się i zakochują w sobie do szaleństwa. Rodzi się między nimi związek silniejszy niż jakiekolwiek argumenty. Jest on oparty na powinowactwie dusz, ale też na przepełnionej namiętnością wzajemnej fascynacji. Lilly i Felice – teraz jako Aimée i Jaguar – stają się sobie niezbędne. Lilly budzi się z uśpienia. Budzi się jej świadomość samej siebie, swojego ja, swoich potrzeb, ale też świadomość polityczna; uzmysławia sobie, że była manipulowana. Że dotąd przyjmowała bezrefleksyjnie wszystko, co narzucała jej powszechna ideologia. W relacji z Felice odkrywa swoje powołanie: chce być szczęśliwa. Chce kochać i być kochaną. Chce nie tylko brać, ale i dawać. Ich związek jest ucieleśnieniem eudajmonii: obie kobiety czerpią z niego poczucie doskonałego szczęścia, harmonii i spełnienia. Miłość jest dla nich ocaleniem. Najwyższym dobrem. Staje się azylem wśród upiornej wojennej codzienności. Lilly odkrywa swoją kobiecość, cieszy się poczuciem bliskości, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Te intymne doznania wyrażają pełne subtelnej i poetyckiej, a zarazem zmysłowej fascynacji listy miłosne i wiersze, które Aimée i Jaguar – Lilly i Felice – piszą do siebie, ilekroć rozstają się na dłużej niż kilka godzin, aż w końcu są zmuszone rozstać się na zawsze, kiedy Felice zostaje zesłana do obozu zagłady. Po latach Lilly wspomina, jakby nieco zaskoczona, że w obliczu tej miłości wszystko inne przestało mieć znaczenie: wojna, mąż, opinia publiczna, a nawet dzieci. Tak jakby ich nie było. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony zachwyciło mnie piękno tej wyjątkowej więzi, bo coś tak szczególnego zdarza się bardzo rzadko, z drugiej – nie mogłam opanować irytacji, którą wywoływała we mnie Lilly swym egoizmem, infantylizmem, nieodpowiedzialnością i lekkomyślnością. Ale być może to są właśnie atrybuty szalonej, wielkiej miłości, która wykracza poza normy, zasady, konwenanse, zobowiązania? Dla kogoś, kto żyje inną rzeczywistością, takie zachowanie wydaje się nie do przyjęcia.
Książka Eriki Fischer doskonale wpisuje się w dyskusję nad względnością oceny ludzkich postaw. Przykładem jest tutaj postać Lilly Wust, której losy uzmysławiają, jak zmienia się postrzeganie drugiego człowieka w zależności od kontekstu i od okoliczności. Była dobrą Niemką w dwójnasób. W czasach III Rzeszy, jako pani Wust, szczera nazistka i patriotka odznaczona nazistowskim Krzyżem Matki, oraz kilkadziesiąt lat po wojnie, jako bohaterka, która za ocalenie życia podczas wojny kilku żydowskim uciekinierom została uhonorowana Federalnym Krzyżem Zasługi. Spisana przez Erikę Fischer opowieść jest nie tylko opracowaną w formie dokumentu poruszającą love story, nie tylko przejmującym świadectwem tamtych czasów. "To głos oddany Niemcom, którzy zdecydowali się na milczenie i bierność, kolejnym generacjom usiłującym zmierzyć się z piętnem zarówno kata, jak i ofiary".
Erica Fischer, Aimée & Jaguar. Historia pewnej miłości. Berlin 1943, tłum. K. Weintraub, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008
Erikę Fischer znam z poruszającej "Drogi do nieba". Czytałam tę książkę już kilka lat temu, ale nie potrafię o niej zapomnieć. Teraz poszukam "Aimée i Jaguara", choć wiem, że będzie to książka bardzo smutna.
OdpowiedzUsuń"Drogę do nieba" zamierzam przeczytać. Czytałam trochę recenzji na jej temat i wydaje mi się, że to kontynuacja tematyki podjętej w książce "Aimée i Jaguar", ale osadzona w nieco późniejszych realiach. Recenzowana przez mnie książka jest bardzo poruszająca. Na pewno warto ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńCiężka i smutna książka. Dobrze było przeczytać Twoją recenzję i choć w odrobinie poznać tę drugą stronę.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony książka porusza bardzo trudny temat, bo przepracowany przez tylu pisarzy żydowskich i nierzadko poddany sakralizacji, wręcz uświęceniu, ale tutaj potraktowany nieco inaczej, co jest na plus. Warto! Myślę, że to lektura obowiązkowa. Inne ujęcie, inna miłość, kolejni świadkowie historii.
UsuńPozdrawiam.
Film widziałam. Piękny :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze go nie oglądałam, ale mam ochotę skonfrontować książkę z ekranizacją. :-)
OdpowiedzUsuń