Dyskusyjny
Klub Książki działający przy Filii MBP w Zambrowie przyciąga coraz więcej
chętnych. Z roku na rok przybywa uczestników, ciągle się rozwijamy i
inspirujemy siebie nawzajem. Sięgamy po coraz ambitniejsze tytuły, na przykład
po literaturę faktu, a zasmakowawszy w dobrej książce, ze zdziwieniem
stwierdzamy: „Jak nam się mogły podobać babskie czytadła?!”, co nie znaczy, że
i taka twórczość nie odgrywa ważnej roli. Nieśmiało zaczynamy pisać i odnosimy
na tym polu małe sukcesy, o czym świadczy Recenzja Roku 2015 w Instytucie Książki
autorstwa naszej klubowiczki Zyty Brysacz, która nigdy wcześniej nie pisała i
nie podejrzewała siebie o takie zdolności. Spotykamy się nie tylko w klubie
DKK, lecz także na innych wydarzeniach organizowanych w bibliotece i związanych
z literaturą. Ona nas połączyła, ale to, co jest spoiwem naszej grupy, to
poczucie przynależności do pewnej wspólnoty, jaką stanowią ludzie podzielający
te same pasje, preferujący podobny styl spędzania wolnego czasu oraz
zaspokajania potrzeb społecznych i kulturalnych, podobnie jak w powieści
zatytułowanej „Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych
obierek”, która była naszą pierwszą książką omawianą w klubie. Kiedy obserwuję naszą
grupę, z niedowierzeniem stwierdzam, że australijscy naukowcy mają rację, mimo
że do wielu rewelacji nowej psychologii zazwyczaj odnoszę się sceptycznie. Najnowsze
badania udowodniły bowiem, że kluby
książki (i inne podobne aktywności) sprawiają, że ludzie żyją dłużej. Nasz klub jest dowodem na to, że osoby, które
uczestniczą w spotkaniach DKK, żyją pełnią życia oraz zarażają innych pogodą
ducha, pozytywną energią i otwartością na nowe wyzwania.
Takim
wyzwaniem była lektura reportażu Pauliny Wilk „Lalki w ogniu. Opowieści z
Indii”. Początkowo docierały do mnie niezbyt pocieszające strzępy pierwszych
wrażeń czytelniczych. Trudna książka, trudny temat, mnóstwo faktów, przytłaczające
realia, ciężko się czyta, okrutna rzeczywistość, zbyt dużo cierpienia. Nadmiar
nędzy, ubóstwa, brzydoty. Postanowiłam, że wybór lektury na kolejnie spotkanie
padnie na literaturę piękną, na coś lżejszego, przystępnego, z wartką akcją i
szczęśliwym zakończeniem. Na coś pokrzepiającego. Tak dla odmiany. Ale dyskusja
podczas spotkania DKK rozwiała moje wątpliwości. Okazało się, że reportaż
Pauliny Wilk wywarł na wszystkich ogromne wrażenie. Odebraliśmy tę książkę
bardzo emocjonalnie z kilku względów. Poruszyła nas egzotyką obyczajów, odmiennością
norm społecznych i realiów panujących w Indiach, tak odległych od naszej europejskiej
kultury, urzekła przepychem orientu, bogactwem barw, aromatów i smaków,
niesamowitą dynamiką życia i niewyobrażalną potęgą trwania w najbardziej chyba
prowizorycznych warunkach, o jakich zdarzyło mi się przeczytać. Lektura okazała
się bolesną podróżą do świata, w którym cierpienie jest tak powszechne jak u
nas przechadzka po zakupy, obojętność na ludzką wegetację w niehumanitarnych
warunkach na nikim nie robi już wrażenia, będąc elementem codziennego
krajobrazu i sposobem na przetrwanie. Bród i smród są w Indiach na porządku
dziennym. Religijność Hindusów jest jeszcze bardziej powierzchowna niż nasz polski
katolicyzm, a różnorodność bóstw i wyznań może przyprawić niejednego
Europejczyka o prawdziwy zawrót głowy. Najbardziej zabolała nas sytuacja
kobiet, które w społeczeństwie kastowym i przywiązanym do tradycji nie mają tak
naprawdę żadnych praw, godząc się na aranżowane małżeństwa, przedmiotowe
traktowanie, a nawet ryzyko utraty życia za sprawą konwenansu, który usprawiedliwia
morderstwa na tle posagu, akty przemocy wobec kobiet i dziewczynek teoretycznie
zakazane od połowy XX wieku, ale wciąż praktykowane i powszechnie akceptowane.
Byliśmy
zafascynowani i przerażeni zarazem. Z jednej strony żadne z nas nie chciałoby
żyć w tak okrutnym, nieludzkim świecie, a z drugiej strony ta opowieść – mimo
ogromu cierpienia, jakim epatuje hinduska rzeczywistość – urzekła nas i
zahipnotyzowała. I to bynajmniej nie dlatego, że jesteśmy masochistami. Sprawił
to język Pauliny Wilk. Misternie, plastycznie, sensualnie i obrazowo odtworzona
rzeczywistość stanęła nam przed oczami jak żywa. Czuliśmy smród panujący na
ulicach Kalkuty, która jest jedną wielką kloaką chorób, śmierci, agonii i
fekaliów, fetor zmieszany z zapachem orientalnych, pikantnych i aromatycznych
potraw unoszącym się nad przeludnionym miastem, pulsującym od nieustannego
ruchu ludzkiego mrowiska, pełnym ulicznych straganów wyrastających wprost pod
nogami przechodniów i prowizorycznych konstrukcji, które wbrew prawom
grawitacji trwają i rozmnażają się na przekór potędze śmierci i chorób
dziesiątkujących nędzarzy. Nasza artystka malarka, emerytka o wielu talentach,
zauważyła, że nie tyle czytała tę
książkę, ile ją oglądała obrazami. Tak wielką moc mają słowa, które Paulina
Wilk z ogromną wrażliwością i maestrią nanizała na sugestywną, żywą tkankę
snutej przez siebie narracji. Ta opowieść zagarnia czytelnika bezwarunkowo. Jak
się okazało, są wobec niej bezbronni nawet najwięksi antagoniści, preferujący
literaturę łatwą i przyjemną.
Po
lekturze oprócz gorzkiego smaku cierpienia, ciężaru smutku i wewnętrznego
rozedrgania od emocji pozostał w naszych sercach niewytłumaczalny niedosyt.
Postanowiliśmy nie rozstawać się jeszcze z Indiami. Wpadliśmy na pomysł, aby
zorganizować Wieczór Hinduski w DKK, również po to, by odrobinę rozjaśnić
mroczne kulisy ślubów zawieranych w Indiach i zakończyć jakimś kolorowym
akcentem naszą literacką podróż do Indii. Zaprosiliśmy miłośników Indii i kina
hinduskiego na wieczorny seans DKK. Wspólnie obejrzeliśmy olśniewający
wizualnie hinduski film pt. „Monsunowe wesele” Miry Nair, pachnący indyjskim
kadzidłem i mieniący się kolorami Orientu, obsypany nagrodami, m.in. na Festiwalu
Filmowym w Wenecji. Przygotowaliśmy hinduskie przekąski, przebraliśmy się w sari, panowie zobowiązali się przynieść dhoti lub lungi, elementy tradycyjnego stroju hinduskiego. Oprócz dyskusji o
książkach i filmach nawiązujących do realiów Indii mieliśmy okazję degustować przygotowane
samodzielnie potrawy hinduskie oraz posłuchać muzyki hinduskiej.
Pomysł tak bardzo przypadł nam do gustu, że postanowiliśmy
zrealizować cykl spotkań tematycznych: po wakacjach zamierzamy podyskutować o
książkach Harukiego Murakamiego i zorganizować Wieczór Japoński w DKK. Potem
będą kolejne książki, kolejni autorzy z różnych stron świata i kolejne wieczory
etniczne. Od jutra zaczynam poszukiwać na Allegro japońskiego kimona, aby
uczestniczyć w zapowiedzianym wieczorze w pełnym japońskim entourage’u.
Paulina Wilk, Lalki w ogniu. Opowieści z Indii, Carta Blanca 2011
Zdaje się, że ja tez to przeczytałam w ramach DKK. Podobało mi się, ale - chyba nic odkrywczego nie wniosła do mojej (książkowej jedynie) wiedzy o Indiach.
OdpowiedzUsuńMam takie same wrażenie po lekturze.
UsuńDla mnie z kolei lektura była dopełnieniem moich dość stereotypowych wyobrażeń na temat Indii. Stylistycznie i językowo książka Pauliny Wilk okazała się dla mnie ucztą bliższą literaturze pięknej niż reportażowi. Poza tym ta książka zapoczątkowała w naszym DKK cudowną tradycję wieczorów etnicznych. :-)
UsuńTeż porzuciliśmy fikcję na rzecz reportażu i startujemy z "KKK" Katarzyny Surmiak-Domańskiej. Ale pewnie nie będziemy się przebierać w białe kaptury :P
OdpowiedzUsuń:-) Bazyl, nie wyobrażam sobie klubowiczów DKK w takiej ekstremalnej charakteryzacji... :-) A literatura faktu rzeczywiście ma się coraz lepiej, nie tylko w klubach. :-)
OdpowiedzUsuń