8 czerwca 2016

Wieczór hinduski. Na marginesie książki Pauliny Wilk "Lalki w ogniu. Opowieści z Indii"

Dyskusyjny Klub Książki działający przy Filii MBP w Zambrowie przyciąga coraz więcej chętnych. Z roku na rok przybywa uczestników, ciągle się rozwijamy i inspirujemy siebie nawzajem. Sięgamy po coraz ambitniejsze tytuły, na przykład po literaturę faktu, a zasmakowawszy w dobrej książce, ze zdziwieniem stwierdzamy: „Jak nam się mogły podobać babskie czytadła?!”, co nie znaczy, że i taka twórczość nie odgrywa ważnej roli. Nieśmiało zaczynamy pisać i odnosimy na tym polu małe sukcesy, o czym świadczy Recenzja Roku 2015 w Instytucie Książki autorstwa naszej klubowiczki Zyty Brysacz, która nigdy wcześniej nie pisała i nie podejrzewała siebie o takie zdolności. Spotykamy się nie tylko w klubie DKK, lecz także na innych wydarzeniach organizowanych w bibliotece i związanych z literaturą. Ona nas połączyła, ale to, co jest spoiwem naszej grupy, to poczucie przynależności do pewnej wspólnoty, jaką stanowią ludzie podzielający te same pasje, preferujący podobny styl spędzania wolnego czasu oraz zaspokajania potrzeb społecznych i kulturalnych, podobnie jak w powieści zatytułowanej „Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek”, która była naszą pierwszą książką omawianą w klubie. Kiedy obserwuję naszą grupę, z niedowierzeniem stwierdzam, że australijscy naukowcy mają rację, mimo że do wielu rewelacji nowej psychologii zazwyczaj odnoszę się sceptycznie. Najnowsze badania udowodniły bowiem, że kluby książki (i inne podobne aktywności) sprawiają, że ludzie żyją dłużej. Nasz klub jest dowodem na to, że osoby, które uczestniczą w spotkaniach DKK, żyją pełnią życia oraz zarażają innych pogodą ducha, pozytywną energią i otwartością na nowe wyzwania.

Takim wyzwaniem była lektura reportażu Pauliny Wilk „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii”. Początkowo docierały do mnie niezbyt pocieszające strzępy pierwszych wrażeń czytelniczych. Trudna książka, trudny temat, mnóstwo faktów, przytłaczające realia, ciężko się czyta, okrutna rzeczywistość, zbyt dużo cierpienia. Nadmiar nędzy, ubóstwa, brzydoty. Postanowiłam, że wybór lektury na kolejnie spotkanie padnie na literaturę piękną, na coś lżejszego, przystępnego, z wartką akcją i szczęśliwym zakończeniem. Na coś pokrzepiającego. Tak dla odmiany. Ale dyskusja podczas spotkania DKK rozwiała moje wątpliwości. Okazało się, że reportaż Pauliny Wilk wywarł na wszystkich ogromne wrażenie. Odebraliśmy tę książkę bardzo emocjonalnie z kilku względów. Poruszyła nas egzotyką obyczajów, odmiennością norm społecznych i realiów panujących w Indiach, tak odległych od naszej europejskiej kultury, urzekła przepychem orientu, bogactwem barw, aromatów i smaków, niesamowitą dynamiką życia i niewyobrażalną potęgą trwania w najbardziej chyba prowizorycznych warunkach, o jakich zdarzyło mi się przeczytać. Lektura okazała się bolesną podróżą do świata, w którym cierpienie jest tak powszechne jak u nas przechadzka po zakupy, obojętność na ludzką wegetację w niehumanitarnych warunkach na nikim nie robi już wrażenia, będąc elementem codziennego krajobrazu i sposobem na przetrwanie. Bród i smród są w Indiach na porządku dziennym. Religijność Hindusów jest jeszcze bardziej powierzchowna niż nasz polski katolicyzm, a różnorodność bóstw i wyznań może przyprawić niejednego Europejczyka o prawdziwy zawrót głowy. Najbardziej zabolała nas sytuacja kobiet, które w społeczeństwie kastowym i przywiązanym do tradycji nie mają tak naprawdę żadnych praw, godząc się na aranżowane małżeństwa, przedmiotowe traktowanie, a nawet ryzyko utraty życia za sprawą konwenansu, który usprawiedliwia morderstwa na tle posagu, akty przemocy wobec kobiet i dziewczynek teoretycznie zakazane od połowy XX wieku, ale wciąż praktykowane i powszechnie akceptowane.

Byliśmy zafascynowani i przerażeni zarazem. Z jednej strony żadne z nas nie chciałoby żyć w tak okrutnym, nieludzkim świecie, a z drugiej strony ta opowieść – mimo ogromu cierpienia, jakim epatuje hinduska rzeczywistość – urzekła nas i zahipnotyzowała. I to bynajmniej nie dlatego, że jesteśmy masochistami. Sprawił to język Pauliny Wilk. Misternie, plastycznie, sensualnie i obrazowo odtworzona rzeczywistość stanęła nam przed oczami jak żywa. Czuliśmy smród panujący na ulicach Kalkuty, która jest jedną wielką kloaką chorób, śmierci, agonii i fekaliów, fetor zmieszany z zapachem orientalnych, pikantnych i aromatycznych potraw unoszącym się nad przeludnionym miastem, pulsującym od nieustannego ruchu ludzkiego mrowiska, pełnym ulicznych straganów wyrastających wprost pod nogami przechodniów i prowizorycznych konstrukcji, które wbrew prawom grawitacji trwają i rozmnażają się na przekór potędze śmierci i chorób dziesiątkujących nędzarzy. Nasza artystka malarka, emerytka o wielu talentach, zauważyła, że  nie tyle czytała tę książkę, ile ją oglądała obrazami. Tak wielką moc mają słowa, które Paulina Wilk z ogromną wrażliwością i maestrią nanizała na sugestywną, żywą tkankę snutej przez siebie narracji. Ta opowieść zagarnia czytelnika bezwarunkowo. Jak się okazało, są wobec niej bezbronni nawet najwięksi antagoniści, preferujący literaturę łatwą i przyjemną.

Po lekturze oprócz gorzkiego smaku cierpienia, ciężaru smutku i wewnętrznego rozedrgania od emocji pozostał w naszych sercach niewytłumaczalny niedosyt. Postanowiliśmy nie rozstawać się jeszcze z Indiami. Wpadliśmy na pomysł, aby zorganizować Wieczór Hinduski w DKK, również po to, by odrobinę rozjaśnić mroczne kulisy ślubów zawieranych w Indiach i zakończyć jakimś kolorowym akcentem naszą literacką podróż do Indii. Zaprosiliśmy miłośników Indii i kina hinduskiego na wieczorny seans DKK. Wspólnie obejrzeliśmy olśniewający wizualnie hinduski film pt. „Monsunowe wesele” Miry Nair, pachnący indyjskim kadzidłem i mieniący się kolorami Orientu, obsypany nagrodami, m.in. na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Przygotowaliśmy hinduskie przekąski, przebraliśmy się w sari, panowie zobowiązali się przynieść dhoti lub lungi, elementy tradycyjnego stroju hinduskiego. Oprócz dyskusji o książkach i filmach nawiązujących do realiów Indii mieliśmy okazję degustować przygotowane samodzielnie potrawy hinduskie oraz posłuchać muzyki hinduskiej.


Pomysł tak bardzo przypadł nam do gustu, że postanowiliśmy zrealizować cykl spotkań tematycznych: po wakacjach zamierzamy podyskutować o książkach Harukiego Murakamiego i zorganizować Wieczór Japoński w DKK. Potem będą kolejne książki, kolejni autorzy z różnych stron świata i kolejne wieczory etniczne. Od jutra zaczynam poszukiwać na Allegro japońskiego kimona, aby uczestniczyć w zapowiedzianym wieczorze w pełnym japońskim entourage’u

Paulina Wilk, Lalki w ogniu. Opowieści z Indii, Carta Blanca 2011

5 komentarzy:

  1. Zdaje się, że ja tez to przeczytałam w ramach DKK. Podobało mi się, ale - chyba nic odkrywczego nie wniosła do mojej (książkowej jedynie) wiedzy o Indiach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie same wrażenie po lekturze.

      Usuń
    2. Dla mnie z kolei lektura była dopełnieniem moich dość stereotypowych wyobrażeń na temat Indii. Stylistycznie i językowo książka Pauliny Wilk okazała się dla mnie ucztą bliższą literaturze pięknej niż reportażowi. Poza tym ta książka zapoczątkowała w naszym DKK cudowną tradycję wieczorów etnicznych. :-)

      Usuń
  2. Też porzuciliśmy fikcję na rzecz reportażu i startujemy z "KKK" Katarzyny Surmiak-Domańskiej. Ale pewnie nie będziemy się przebierać w białe kaptury :P

    OdpowiedzUsuń
  3. :-) Bazyl, nie wyobrażam sobie klubowiczów DKK w takiej ekstremalnej charakteryzacji... :-) A literatura faktu rzeczywiście ma się coraz lepiej, nie tylko w klubach. :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. :-)