„Porozumienie
bez przemocy” to filozofia,
do której nieustannie wracam, która jest autentyczną księgą
życia. To lektura obowiązkowa. Źródło wewnętrznej siły nie tylko
dla pokaleczonych, poturbowanych, zmanipulowanych, pognębionych i
walczących o zachowanie poczucia godności i wartości. O
zapomnianym języku serca. O świadomej, dojrzałej komunikacji,
nastawionej na zrozumienie, a nie na niszczenie, osądzanie,
manipulowanie, bez
pancerza uprzedzeń, błędnych nawyków myślowych, stereotypów
mentalnych, egocentryzmu, z szacunkiem dla odmienności drugiego
człowieka i jego granic. Czy jest to możliwe?
Porozumiewanie
się bez przemocy należy
przyswajać
od dzieciństwa, ale tak naprawdę nigdy nie jest za późno, by
porzucić styl oparty na osądzaniu, szufladkowaniu, napastliwości,
etykietowaniu, wzbudzaniu poczucia winy, obrażaniu, atakowaniu,
poniżaniu, ranieniu, co zazwyczaj wynika z niezrozumienia dla
odmienności, niezgody na inność, nieakceptowania tego, że każdy
ma prawo do swoich poglądów na świat, choćby były one całkowicie
odmienne od moich. To działa jak uzależnienie. Płytka,
irracjonalna reakcja. Płytkie osądzenie. Rzucenie złego słowa.
Wygłoszenie
złośliwości.
Zatwierdzenie
werdyktu. Tak oto odgradzamy się od drugiego człowieka. Od takiego
mechanizmu można się uzależnić. To działa jak narkotyk. Druga
strona jest bezsilna wobec tego uzależnienia. Wobec tej
psychologicznej używki. Ta używka, ten znieczulacz [bo złość i
złośliwość znieczulają] to mechanizm obronny zagłuszający
nieumiejętność
odnalezienia się w relacji z kimś, kto jest diametralnie inny, kto
nas tą innością złości, bo nie przystaje do naszych wąskich
wyobrażeń i schematów myślowych. Patrzymy na kogoś, ale nie
widzimy go. Słuchamy kogoś, ale nie słyszymy. Nie
widzimy drugiego człowieka takim, jakim jest naprawdę. Widzimy i słyszymy swoje osądy, poddajemy
się bezwiednie swoim
uprzedzeniom.
Tak jak w wierszu Różewicza „List do ludożerców”. Ja, mój, moje. Nie
uświadomiono
nam,
jak wyzwolić się z tego
ograniczającego
nas sposobu
reagowania
na inność. A jednak głuchota wewnętrzna i ślepota wewnętrzna są
uleczalne ‒
tak przekonuje książka. Tylko od nas samych zależy, co zrobimy z
nawykami myślowymi ograniczającymi budowanie konstruktywnych
relacji.
„Język żyrafy” wielokrotnie pozwalał mi się podnosić. I iść dalej. Bez zatracania się w stylu komunikacji opartej na „języku szakala”. Na języku ludożercy. Sekret tkwi w naszych reakcjach na inność drugiego człowieka. Jak ja reaguję? Złością, nawykowym wybuchem krzyku i oskarżaniem kogoś, kto ma inne zdanie, czuje inaczej, żyje inaczej? Czy zrozumieniem, szacunkiem dla jego odmienności, mimo że nie zgadzam się z jego zdaniem, myślę inaczej – i mam do tego prawo, tak jak on ma prawo myśleć inaczej? Jeśli tego nie rozumiem, automatycznie neguję czyjąś inność. Wpadam w błędne koło automatyzmu. A tylko ja sama mogę je przerwać, zadając sobie pytania: Czy umiem uszanować jego granice? Czy stać mnie na wysłuchanie, na cierpliwość, na życzliwość, na dojrzałą reakcję pozbawioną piętnowania, upokarzania, dyskredytowania? Czy umiem rozmawiać z zachowaniem szacunku mimo różnicy poglądów, nie raniąc rozmówcy i nie atakując go? Czy jestem świadoma, że to ja jestem odpowiedzialna za swoje reakcje, a nie mój rozmówca? To ja decyduję, jak zareaguję: podążę bezwiednie za nawykiem i dam upust ślepej, irracjonalnej złości, paląc, tratując i niszcząc relacje – czy przeciwnie: wysłucham, spróbuję zrozumieć, uznam czyjeś prawo do odmiennych poglądów? Dla tej drugiej strony z kolei moje poglądy są odmienne. Bez tej świadomości nie ma możliwości budowania i tworzenia relacji. Nawykowo wpadając w zacietrzewienie, impulsywną złość, która działa jak mechanizm, jak wypracowany latami automatyzm, niszczymy, burzymy i miażdżymy więzi, o które warto się zatroszczyć. Odpychamy od siebie – a nie przyciągamy. Stawiamy barykady, a nie mosty.
Każdy ma swoje granice. W swoich granicach ma też prawo do swoich myśli, uczuć, poglądów i potrzeb. Czy konstruktywnego reagowania na innych ludzi można się nauczyć? Sztuka porozumiewania się bez przemocy jest możliwa do opanowania dla ludzi świadomych, chcących nad sobą pracować. Krytykując innych, wcale nie powodujemy tego, że się zmienią. Zwykle jedyne, co udaje nam się osiągnąć, to trwała uraza. Krytykować, potępiać i narzekać potrafi każde dziecko. Ale żeby zrozumieć i otworzyć się na czyjąś inność – potrzeba charakteru, samokontroli, cierpliwości i opanowania.
Zamiast więc potępiać ludzi, próbujmy ich zrozumieć. Zamiast krytykować, zastanówmy się, dlaczego wyznają takie, a nie inne poglądy. Jakie przeżycia ich do tego skłaniają? Jakie doświadczenia, obserwacje i jakie refleksje na temat otaczającego świata ukształtowały ich osobowość? Możliwe, że będąc na ich miejscu, myślałabym tak samo.
Książka o języku żyrafy to pokrzepiająca, otwierająca oczy i serce lektura.
„Język żyrafy” wielokrotnie pozwalał mi się podnosić. I iść dalej. Bez zatracania się w stylu komunikacji opartej na „języku szakala”. Na języku ludożercy. Sekret tkwi w naszych reakcjach na inność drugiego człowieka. Jak ja reaguję? Złością, nawykowym wybuchem krzyku i oskarżaniem kogoś, kto ma inne zdanie, czuje inaczej, żyje inaczej? Czy zrozumieniem, szacunkiem dla jego odmienności, mimo że nie zgadzam się z jego zdaniem, myślę inaczej – i mam do tego prawo, tak jak on ma prawo myśleć inaczej? Jeśli tego nie rozumiem, automatycznie neguję czyjąś inność. Wpadam w błędne koło automatyzmu. A tylko ja sama mogę je przerwać, zadając sobie pytania: Czy umiem uszanować jego granice? Czy stać mnie na wysłuchanie, na cierpliwość, na życzliwość, na dojrzałą reakcję pozbawioną piętnowania, upokarzania, dyskredytowania? Czy umiem rozmawiać z zachowaniem szacunku mimo różnicy poglądów, nie raniąc rozmówcy i nie atakując go? Czy jestem świadoma, że to ja jestem odpowiedzialna za swoje reakcje, a nie mój rozmówca? To ja decyduję, jak zareaguję: podążę bezwiednie za nawykiem i dam upust ślepej, irracjonalnej złości, paląc, tratując i niszcząc relacje – czy przeciwnie: wysłucham, spróbuję zrozumieć, uznam czyjeś prawo do odmiennych poglądów? Dla tej drugiej strony z kolei moje poglądy są odmienne. Bez tej świadomości nie ma możliwości budowania i tworzenia relacji. Nawykowo wpadając w zacietrzewienie, impulsywną złość, która działa jak mechanizm, jak wypracowany latami automatyzm, niszczymy, burzymy i miażdżymy więzi, o które warto się zatroszczyć. Odpychamy od siebie – a nie przyciągamy. Stawiamy barykady, a nie mosty.
Każdy ma swoje granice. W swoich granicach ma też prawo do swoich myśli, uczuć, poglądów i potrzeb. Czy konstruktywnego reagowania na innych ludzi można się nauczyć? Sztuka porozumiewania się bez przemocy jest możliwa do opanowania dla ludzi świadomych, chcących nad sobą pracować. Krytykując innych, wcale nie powodujemy tego, że się zmienią. Zwykle jedyne, co udaje nam się osiągnąć, to trwała uraza. Krytykować, potępiać i narzekać potrafi każde dziecko. Ale żeby zrozumieć i otworzyć się na czyjąś inność – potrzeba charakteru, samokontroli, cierpliwości i opanowania.
Zamiast więc potępiać ludzi, próbujmy ich zrozumieć. Zamiast krytykować, zastanówmy się, dlaczego wyznają takie, a nie inne poglądy. Jakie przeżycia ich do tego skłaniają? Jakie doświadczenia, obserwacje i jakie refleksje na temat otaczającego świata ukształtowały ich osobowość? Możliwe, że będąc na ich miejscu, myślałabym tak samo.
Książka o języku żyrafy to pokrzepiająca, otwierająca oczy i serce lektura.
Dobra książka, czytałam to, ale tylko recenzje z sieci;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie książka jest bardzo przydatna, zawiera wiele praktycznych wskazówek i podpowiedzi dotyczących stylu prowadzenia rozmów i komunikowania się z innymi. Po lekturze zapragnęłam zapisać się na jakiś kurs z NVC.
OdpowiedzUsuń