Wszystko, co cierpi, co czuje się samotne i niechciane, zasługuje na współczucie, nawet stare warzywa w puszce, które trzeba wyrzucić do śmietnika.Tak, zrobiłam to: niehumanitarnie, bez skrupułów pozbyłam się nieco już zasuszonej i nienadającej się do spożycia kukurydzy. Nie uszło to uwadze naszej rezolutnej trzylatki, która skrzętnie komentuje każdy gest i każdy krok rodziców:
– Ojej, kukurydzowi będzie przikjo...
Poważne obietnice
Zdarza się jeszcze, że podczas spaceru, z dala od domu, Tatiance "zapomni się" poinformować nas o tym, że musi koniecznie, natychmiast udać się do toalety. Nie wiem, z czego to wynika: czy z czystej przekory, czy z lenistwa, czy z dziecięcej niefrasobliwości. Dzisiaj przed wyjściem na spacer Grzegorz próbował uczulić naszą latorośl na ten nieco uciążliwy dla nas kłopot.
– Tatianko, pójdziemy na spacer, ale musisz mi obiecać, że kiedy będzie ci się chciało siusiu, powiesz nam o tym. Nie zrobisz siusiu w majteczki?
Tatianka, już ubrana do wyjścia, podjęła przerwany wątek.– Tato, ale obiecasz, że nie zrobisz siusiu w majty?
Nie usłyszawszy obietnicy – Grzegorz po prostu krztusił się ze śmiechu – Tatianka upomniała się raz jeszcze o odpowiedź:
– Tato, ale obiecasz?
No i co było robić – Grzegorz obiecał.
Mam znajomych, którzy z obawy przed mokrymi "majtusiami" wszędzie wozili ze sobą nocnik. Mieszkamy blisko stadniny koni i właśnie w stadninie znajoma mamusia biegała za córcią z nocnikiem, a ta uciekała krzycząc: "siusiu z konikiem!"
OdpowiedzUsuńteraz tatuś musi dotrzymać słowa:))))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zrobił " w majty" Ostatecznie obietnica zobowiązuje :D
OdpowiedzUsuńHehe
OdpowiedzUsuńSłodziak z niej i przekora, w końcu kazdemu może zdarzyć się popuścić, chociażby ze śmiechu :)
Obietnica dobra na wszystko :)
Jestem pod wrażeniem troski Tatianki o dobro Tatusia.:)
OdpowiedzUsuńMoc uścisków dla Waszej Córeczki.
Maleństwo, Tatianka dotrzymała obietnicy. Wczorajszy spacer zakończył się sukcesem. :)
OdpowiedzUsuńIda,
Nivejko,
TAKA obietnica faktycznie zobowiązuje. :)
Margo, obietnica za obietnicę. ;-) W tym szaleństwie jest metoda.
Lirael, TAKA troska o tatusia robi wrażenie. Jak to w rodzinie: troszczymy się o siebie nawzajem. ;-)
:)) Dziecko jest rozsądne:)i szybko się uczy:)
OdpowiedzUsuńRozumiem Wasz problem. Mimo iż Lola już od zeszłych wakacji nie ma ze zdążeniem kłopotu, to ja z kolei nie mogę pozbyć się zwyczaju noszenia w torebce majteczek, skarpetek i spodni na przebranie. Tak na wszelki wypadek :)
OdpowiedzUsuńAle widzę, że Tatianka ma też na wszystko cudowne, elokwentne odpowiedzi :)
Pozdrawiam Was serdecznie.
Czarny Pieprzu,
OdpowiedzUsuńszybko się uczy, zwłaszcza kopiując zachowania rodziców. Czasami trzeba mieć się na baczności, bo mała spryciula patrzy i słucha. No i się uczy. :))
Virginio,
Lola jest niewiele starsza od Tatianki? Nasza córcia ma trzy i pół roczku. Z tematem nocnikowym jest coraz lepiej... jeszcze czasami bywa kłopotliwy. Ale jesteśmy na dobrej drodze. :-)) Ucałowania dla Loli. I pozdrowienia dla jej braciszka. :)
Jolu, Lola ma 3 latka i 3 miesiące :). Poszczęściło nam się wyjątkowo przy drugim dziecku i nocnik już w użyciu od ponad roku, a właściwie to już jego koniec, bo na ubikację już się mała przesiadła. Kiedy miała dwa latka skończył się etap pieluch w ciągu dnia, kiedy miała 2,5 skończyły się już pieluchy na noc. W tej kwestii jestem dla niej pełna podziwu, bo jej brat mając 3,5 roku maszerował do przedszkola z pieluchą w siateczce i do spania panie musiały mu jeszcze zakładać.
OdpowiedzUsuńPrzy drugim dziecku wszystko pójdzie sprawniej ... zobaczycie :)
Pozdrawiam serdecznie
Nie było mnie przez święta na blogu, a tu widzę, że jakiś Tato nie chce obiecać być grzecznym... :)
OdpowiedzUsuńSłusznie Tatianka domaga się obietnicy, skoro i od niej wyłuszcza się deklarację :)
Ja teraz muszę swojemu dziecku obiecywać, że nie zrobię jej "obciachu" przed koleżankami :(
Ale tak jak Tatianka- czasem zapominam :D
Chwilę mnie nie było a u Ciebie znowu takie ładne zmiany...intrygujące to tło...cofnęłam się kilka postów...dzięki za życzenia - cudne i zaproszenie na kawkę też przyjmuję, ale ja bez dodatków!!Haha a Młoda Wasza bardzo praktyczna bo cóż gadanie jak to ma tylko jej dotyczyć.pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKapitalna anegdotka i jaka urocza :)
OdpowiedzUsuńPokazuje, jak dzieci kopiują dorosłych, ale i przez to uczą się języka i tego, co on wyraża. To tak samo, jakby nauczyć się całej frazy obcej mowy i potem ją wykorzystać w podobnej sytuacji. :)
Virginio,
OdpowiedzUsuńgratuluję tak mądrej i dojrzałej córeczki. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Bardzo szybko się uczy. Nasza córcia zaczęła korzystać samodzielnie z ubikacji tuż przed ukończeniem trzeciego roku życia, ale jeszcze jej się zdarzają tzw. wypadki. :) Na szczęście coraz rzadziej. Już kilka moich znajomych napomykało, że przy każdym kolejnym maluszku jest coraz sprawniej z przyuczaniem pociechy do samodzielności.
Mota,
za każdym razem jestem zaskoczona – nie mogę uwierzyć, że masz już tak "dużą" pociechę. Wychowywanie nastolatki z pewnością jest całkowicie inne niż wychowywanie takiego maluszka jak Tatianka. Na pewno wymaga jeszcze większej dawki cierpliwości i wyrozumiałości. I wzajemne obietnice nabierają zupełnie innego charakteru. Na pewno nie tak beztroskiego jak w naszym przypadku.
Aga,
fajnie, że zaglądasz do nas – ja Ciebie odwiedzam z przyjemnością, zazdroszcząc zdolności artystycznych i wyobraźni. Musiałam wrócić do poprzedniego szablonu, ponieważ sporo osób pisało mi w mejlach, że nie można otworzyć naszej strony, że się nie wyświetla cała zawartość bloga. Ostatecznie wprowadziłam jedną zmianę: kolor marginesów. :)
Bibi,
witaj. Dziękuję w imieniu Tatianki. Tych anegdotek nazbierałoby się trochę, ale za późno zaczęłam je zapisywać. W każdym razie z pewnością świetnie ilustrują one, jak mowa takiego maluszka ewoluuje, jak szybko przyswaja on sobie nowe zasoby językowe, jak je na swój, dziecięcy i indywidualny, sposób wykorzystuje. To może być inspirujące. :)
Te kwiaty jabłoni bardzo przypadły mi do gusty i zdjęcie z k kawusią też :)
OdpowiedzUsuńJak tu ładnie:) Bardzo mi się podoba nowy wystrój:)
OdpowiedzUsuńFenomenalna ta Wasza córcia - troszczy się nawet o "kukurydzia", że o Tatusiu nie wspomnę:) Pozdrawiam:)
Mota, dziękuję. Cieszę się. :)
OdpowiedzUsuńMolly, Tobie także dziękuję. Również w imieniu Tatusia. :-))
Zabawne, że o tym piszesz, chodzi mi o pierwszy akapit. Do dzisiaj zastanawiałam się dlaczego ilekroć mijam jakiś porzucony na drodze kawałek gumy, szkła, plastiku czy cokolwiek innego na swej drodze, patrzę na to z wielkim żalem i myślę w duchu: Biedactwo, ciebie nikt nie szuka, nikt za tobą nie tęskni, nikt cię nie chce! Czy to nie przykre? Aj... Czy ze mną jest coś nie tak? Aż chce się powiedzieć, że wiek zobowiązuje, lecz mimo to przeszły mnie ciarki...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :?
Anhelli, dzieci personifikują otaczającą je rzeczywistość, stąd pewnie troska Tatianki o samopoczucie i kondycję duchową wyrzuconej kukurydzy. :) Ale wracając do Twojej refleksji, może gdyby było w nas, ludziach, więcej współczucia i empatii do otaczającej nas rzeczywistości, gdybyśmy podchodzili do niej bardziej duchowo niż materialistycznie, nie byłoby tyle cierpienia w świecie natury i takiego zagrożenia ekologicznego. Łapię się na tym, że bezmyślnie biorąc udział w łańcuchu produkcja-konsumpcja, zaczynam podchodzić do świata mechanistycznie. Dużo rzeczy wyrzucam. Jeśli coś jest zużyte albo mi się nie podoba, po prostu wędruje na śmietnik lub do utylizacji. A gdyby się tak zastanowić, może dałoby się je jakoś wykorzystać. :)
OdpowiedzUsuń