Jeśli chciałbyś zamieszkać w małym,
uroczym, angielskim miasteczku, możliwe, że wybrałbyś Pagford. To miejsce w sam raz dla kogoś, kto ceni sobie spokój i miłych sąsiadów.
Zapewne wprowadzisz się do jednej z eleganckich wilii przy Church Row, stromej
uliczce, przy której stoją najdroższe domy, będące ucieleśnieniem
wiktoriańskiej solidności i komfortu. Nieopodal wznosi się śliczny neogotycki
kościółek, usadowiony na rynku z pięknym widokiem na ruiny starego opactwa.
Nieco dalej znajduje się klub golfowy i klubowa restauracja. Tylko dla członków
klubu. Brzmi kusząco? Mając do dyspozycji tyle atrakcji, zarezerwowanych dla
ludzi z klasą, możesz poczuć się pełnowartościowym członkiem społeczności Pagford.
Witaj w klubie! Jeśli gardzisz szkolnictwem publicznym – zwłaszcza że państwowa
szkoła średnia Winterdown mieści się na przedmieściach brzydkiego osiedla
Fields zamieszkałego w większości przez rodziny patologiczne – możesz posłać
swoje dzieci do prywatnego liceum. W końcu komfort i poczucie luksusu to coś,
co się należy tobie i twojej rodzinie. A Pagford to nie jakieś tam Fields.
Jeśli bliskie są tobie takie kategorie
myślenia, wśród nowych sąsiadów poczujesz się jak ryba w wodzie.
Będziesz mógł bez poczucia dyskomfortu pławić się w obłudzie, hipokryzji,
biorąc za dobrą monetę błysk samozadowolenia, który rozświetla oblicza tej „lepszej”
części mieszkańców Pagford. Kochasz pozory? Dwoistość moralna to twoja mantra?
Zapraszamy do Pagford. A jeśli jeszcze odnajdziesz w sobie ambicję, by ubiegać
się o miejsce w radzie miasta, trafiłeś na doskonały moment. Właśnie odszedł
jeden z włodarzy, niejaki Barry Fairbrother. Ale bądź czujny. Na wolny wakat
ostrzy pazurki kilku innych pagfordczyków. Śmierć Barry’ego, podobnie jak
przepowiednie czarownic w „Makbecie”, obudziły w niektórych mieszkańcach
niebezpieczne ambicje, do tej pory uśpione. Poczucie władzy. Co
takiego kryje się w jego mrokach, że nagle w zetknięciu z nimi w ludziach budzą
się demony?
Jeśli jednak gardzisz mentalnością pagfordczyków,
poczujesz dreszcz zniesmaczenia. Pewnie myślisz, że jesteś kimś lepszym, że
drzemią w tobie pokłady bezinteresownej potrzeby zrobienia czegoś dobrego dla
społeczności miasteczka. Możliwe. OK. Nie mam prawa ciebie oceniać, chociaż w
tym małym światku, w którym z taką nieskrępowaną swobodą rządzą pozory, można
się pogubić. Urocze małe Pagford, jak każde małe miasteczko, ma swoje ciemne
strony. Dumni pagfordczycy udają, że one nie istnieją. A może nie udają... może
hipokryzja wżarła się w ich dusze tak głęboko, że autentycznie są przekonani,
iż wszystko, co ich dotyczy, jest tylko dobre i godne, a to, co brzydkie i
paskudne, odnosi się do Fields. A przecież tam mieszkają inne rodziny,
pozostawiona sama sobie młodzież, zwichnięci ludzie, ci najbardziej
doświadczeni przez życie, wobec których los nie był tak łaskawy jak wobec
mieszkańców dobrej dzielnicy w Pagford. Zmagają się z patologiami,
alkoholizmem, narkomanią, prostytucją...
Śmierć Barry’ego ujawnia antagonizmy,
które dzielą radę miasta. Barry, pochodzący z biednego Fields, jest przykładem
człowieka, któremu się udało. Odniósł sukces. Spełnił swoje marzenia. Stał się
szanowanym, zamożnym obywatelem, który wyrwał się ze środowiska podcinającego
skrzydła młodym ludziom i skazującego ich na degrengoladę. Mało tego. Nie
obrósł w piórka, nie odciął się od swojej przeszłości, nie zapominał o swoich
korzeniach. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Wielu innych zamożnych mieszkańców
chełpiących się posiadaniem willi w dobrej dzielnicy i luksusowego auta nie
przyznaje się do swojego dzieciństwa spędzonego w biednym osiedlu na
przedmieściach. Barry jest inny. Jego społecznikowskie zapędy drażnią część
radnych, którzy próbują odciąć się od Fields, pozbyć się problemu, zamiast
szukać sposobów jego rozwiązania. Jeśli Fields zostanie administracyjnie
odcięte od Pagford i włączone do biednego Yarvil, z budżetu miasta znikną
środki na pomoc narkomanom i rodzinom patologicznym zamieszkującym Fields. To
już nie będzie problem Pagford. Kto będzie finansował ośrodek pomocy
społecznej... Co się stanie z ludźmi, których próbują resocjalizować pracownicy
socjalni...
Bogaci i biedni. Żyją obok siebie, ale na
zupełnie innych archipelagach. Pozornie nic ich nie łączy, a dzieli mur
obojętności i pogardy. Patrząc na mieszkańców Fields, pagfordczyk może sycić
się poczuciem swojej wyższości. Jest kimś lepszym. Ma wszystko. Ma szacunek, bo
posiada pieniądze, władzę, prestiż. Ale ileż w tym zaślepienia, pychy, egoizmu
i samozadowolenia, od którego aż mdli postronnego obserwatora, dostrzegającego,
że właśnie ci bogaci są odpowiedzialni za rzeczywistość, w której żyjemy. Oni
mogą więcej. Ale wygodniej jest zamknąć się we własnym światku i udawać, że
problemy świata mnie nie dotyczą. Przymykać oczy na wynaturzenia, które dzieją
się gdzieś poza murami naszego domu. Czyżby? Sytuacja wcale nie wygląda tak
pięknie, jakby się mogło wydawać. Śmierć Barry’ego staje się początkiem
niespodziewanych wydarzeń, w efekcie których na światło dzienne wychodzą różne
ciemne sprawki. Okazuje się, że każdy ma coś na sumieniu. W każdej rodzinie,
nawet tej jak z reklamy, kryje się jakiś mroczny, wstydliwy cień. Ale lepiej
jest go nie dostrzegać, udawać, że nie istnieje, albo po prostu trwać w
nieświadomości, skupiając się na sobie, i to do tego stopnia, że rani się
najbliższych. W dobrych rodzinach dzieją się złe rzeczy. Córka bezkompromisowej
pani doktor, wrażliwa i odrzucona Sukhvinder, nie akceptując swojej inności,
ulgę znajduje w samookaleczaniu się. Jej samotność jest rozpaczliwa, ale
rodzice, oboje lekarze, niczego nie dostrzegają. Fats, przybrany syn dyrektora
szkoły i szkolnej pedagog, czerpie satysfakcję ze znęcania się nad innymi. To
daje mu poczucie siły. Pozwala uniknąć kompromitacji, a dla nastolatka
kompromitacja to najgorsze piętno. Swoją słabość skrywa pod maską przemocy. Z
kolei matkę, doświadczoną pedagog, przytłaczają zarówno problemy rodzinne i
wieczne konflikty ze zbuntowanym nastolatkiem, jak i problemy zawodowe.
Przerażające są jej bezsilność, bezradność, brak działania, tak w domu, jak i
w szkole, gdzie jej podopieczni to głównie młodzi ludzie z Fields. Pracownicy
socjalni z ośrodka wsparcia również wydają się opieszali w swoich działaniach,
a procedury są ważniejsze niż żywy człowiek. A wystarczy okazać ludzkie
zainteresowanie, autentyczną życzliwość i wiarę w drugiego człowieka, by coś
drgnęło. Tak jak uczynił to Barry. To jedyna pozytywna postać w tej książce.
Pojawia się na kilku pierwszych stronach, by w prologu zejść ze sceny i swoją
niespodziewaną śmiercią zasiać zamęt w Pagford. Świat dorosłych ukazany w powieści to w pewnym sensie świat mugoli z „Harry’ego Pottera”, a kreacja Barry’ego
Faithbrothera jest nacechowana symbolicznie: to dorosły czarodziej, ale daleki od konwencji fantasy, obdarzony magią dziecięcej autentyczności, charyzmą i
wiarą w ludzi młodych oraz w siłę marzeń. To piękna znacząca postać, drogowskaz
dla rodziców, nauczycieli, pracowników socjalnych, pedagogów, radnych i
wszystkich ludzi, na których spoczywa odpowiedzialność za przyszłość młodego
pokolenia, a co za tym idzie za losy świata.
W powieści Rowling mamy do czynienia z
bohaterem zbiorowym, którego autorka wykreowała w przekonujący i realistyczny
sposób. To małomiasteczkowa społeczność, z jej przywarami, małostkowością,
egoizmem, snobizmem, samouwielbieniem. Jednocześnie udało jej się z tej
społeczności wyodrębnić poszczególne postacie, pokazać motywy ich działań,
psychologiczne mechanizmy ich zachowań, uczuciowe deficyty i niedostatki, które
stają się motorem ich frustracji, rozczarowań, a w końcu życiowych dramatów.
Szczególne miejsce zajmują w powieści młodzi ludzie, którym autorka poświęciła wiele
uwagi. Stworzyła wiarygodnych bohaterów, którzy stają się nam bliscy jak żywi
ludzie. Zaglądamy pod podszewkę ich tęsknot, lęków, obsesji, by ulec podszeptom
współczucia, przerażenia, czasem doznać ulgi, czasem odnaleźć wątłą iskierkę
nadziei, która tli się w zakończeniu książki. Aby mogła zaistnieć, musiało
dojść do tragedii, której można było uniknąć, gdyby inni pagfordczycy potrafili
zauważyć drugiego człowieka, wznieść się ponad własne problemy, animozje, uprzedzenia,
egoizm. Stajemy się świadkami wstrząsających wydarzeń, ku którym autorka
prowadzi nas niczym w tragedii antycznej. Na końcu doznajemy katharsis, ale też otrzymujemy surową lekcję. Ja także
jestem odpowiedzialny. Każdy z nas każdego dnia dokonuje różnych wyborów. Dlatego
też od nas tak wiele zależy. Ważne, by były to trafne wybory.
J.K. Rowling, Trafny wybór, przeł. A. Gralak, Znak 2012
Doprawdy znakomita recenzja znakomitej moim zdaniem książki. Autorka udowodniła że Harry nie był szczęśliwym trafem, ona naprawdę potrafi interesująco pisać. Mocno trzymam kciuki za jej kolejne książki.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Książkę oceniam wysoko, uważam, że jest warta przeczytania i przemyślenia. Świetnie nadaje się na lekturę dla młodzieży, ale starszej, ponieważ język momentami może bulwersować :-) Naprawdę dobra książka.
UsuńTo chyba nie mam wyjscia, muszę przeczytać :) A wiele razy, pomimo tego że ksiązka rzuciła mi sie w oczy, nie sięgnęłam po nią.
UsuńBravo:-))
OdpowiedzUsuń:-) jesteś nieobiektywny. :-P
Usuń:) właśnie mam kupić:)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twojej opinii. Daj znać, jakie wrażenia.
UsuńTo najpiękniejsza recenzja tej książki, jaką do tej pory przeczytała. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOlu, bardzo dziękuję. Ale chyba mi trochę pochlebiasz. ;-) Tak czy siak, książka zaskakująco ciekawa. Nie spodziewałam się.
UsuńA dlaczego miałabym to robić? To było szczere.
UsuńMam nadzieję, że podobnie ocenią tę recenzję w Instytucie Książki. Bierze udział w konkursie związanym z przyjazdem Rowling do Polski. :-)
UsuńDo książki byłam przekonana, ale ile wrażeń dostarczyła mi Twoja recenzja
OdpowiedzUsuńAga, miło mi czytać Twoją opinię. Z Twoich słów wywnioskowałam, że moje stanowisko co do tej książki jest Ci bliskie. Co mnie cieszy, bo książka warta jest wnikliwych, przemyślanych rekomendacji. :-)
OdpowiedzUsuńjeszcze nie czytałam, niemniej z chęcią to zmienię, postaram się przeczytać już wkrótce :)
OdpowiedzUsuń:-) Warto.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że autorka Harrego Potera potrafi wyprodukować coś więcej niż serię dla dzieci.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Podchodziłam do lektury "Trafnego wyboru" z ogromnymi uprzedzeniami, tym większe było więc moje zaskoczenie, kiedy książka całkowicie mnie zaabsorbowała. :-)
Usuń