"Szklanka na pająki", napisana z wdziękiem i cudowną, poetycką lekkością języka, uwodzi już od pierwszej frazy, od pierwszego zdania: "Najpierw byłam mężczyzną. Nazywałam się Wołodymir Switłyczko i miałam ogromne stopy"[1]. Tak rozpoczyna swoją opowieść Aleksandra, bohaterka i jednocześnie narratorka książki, której historia, formalnie nawiązująca do gatunku Bildungsroman*, zdecydowanie wykracza poza ramy tej konwencji. Można odnaleźć w książce echo motywów tak dobrze znanych z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza: motyw dojrzewania, poszukiwania własnej tożsamości, świadomość wyobcowania i niedopasowania, niedostosowania do świata i obowiązujących w nim kanonów. Nie ma tu tak charakterystycznej dla Gombrowicza drapieżnej deformacji rzeczywistości, a oniryczny charakter narracji bliższy jest raczej kreacjonistycznej prozie Brunona Schulza czy nawet realizmowi magicznemu "Stu lat samotności" Gabriela Garcii Márqueza niż groteskowej, karykaturalnej wizji świata ukazanej przez Gombrowicza. Autorka koncentruje się nie tyle na fabule, ile na przeżyciach i refleksjach Aleksandry, przepuszczając przez kolory i osobliwości jej wewnętrznego krajobrazu rzeczywistość, w jakiej osadzona została historia bohaterki, od narodzin aż do jej dorosłego życia, kiedy studiuje malarstwo i odkrywa dla siebie sztukę, znajdując w niej "cichą twierdzę z obrazów, fresków i rzeźb"[2].
Bohaterka wierzy w reinkarnację oraz w dziedzictwo winy i kary. Jest przekonana, że w poprzednim życiu była mężczyzną. "Teraz już wiem, że człowiek rodzi się kobietą, jeśli w poprzednim życiu nie zachowywał się godnie jako mężczyzna. (...) I dlatego wróciłam, żeby naprawić nieprzebrane szkody"[3]. Tak oto w 1974 roku w Gdańsku pojawia się na świecie Aleksandra, a wraz z nią jej anioł, którego bohaterka nazwie Julek. Będzie jej towarzyszył na każdym kroku, podobnie jak S., demon, który zjawi się nieco później, gdy bohaterka w konfrontacji ze światem będzie szukała remedium na poczucie nieprzystosowania, obłęd samotności i trudne relacje z mężczyznami. Te metafizyczne postacie zrośnięte ze światem wewnętrznym Aleksandry ucieleśniają jej nierzadko dramatyczną walkę o własną tożsamość, która staje się najważniejszym motywem tej opowieści i która znajduje odzwierciedlenie w jej schizofrenicznym malarstwie.
Jeszcze przed swoimi narodzinami Ola wybrała sobie miasto, w którym miało się toczyć jej życie. Gdańsk widziany oczami bohaterki to przestrzeń, w której historia splata się z indywidualnymi doświadczeniami jednostek. W tym samym bloku z wielkiej płyty mieszka Lech Wałęsa, a Ola chodzi do szkoły razem z jego dziećmi. Ale historia pojawia się na kartach powieści jedynie enigmatycznie, marginalnie, głównym nurtem doświadczeń bohaterki nie są bowiem konkretne wydarzenia, a raczej ich wpływ na sposób, w jaki interpretuje ona otaczającą ją rzeczywistość, oraz to, jak one ukształtowały jej wrażliwość i jej tożsamość. Dziewczyna identyfikuje się nie z konkretnymi ludźmi, a raczej z miejscami, topografią miasta, z jego architekturą, barwami, dźwiękami. Fascynujący jest sposób, w jaki Ola doświadcza swojego związku z Gdańskiem, personifikując tkankę materii nieożywionej, z której składa się organizm miasta: morze, które nie umie mówić, ale odpowiada na wszystkie pytania, rzucane w fale wślizgujące się w zatokę, stare budynki, opowiadające jej o tym, co kryją w swoich wnętrzach, kościół Najświętszej Marii Panny, który odbiera chmurom oddech i ciągnie go po swoim ceglanym kręgosłupie, od najwyższych elementów po fundamenty, od aniołów po diabły, dotleniając każdy obraz, rzeźbę i fresk, witraże, organy, posadzki i pietę w bocznej nawie. "Kościół oddycha, kościół medytuje. Dba o swoje ciało, czuły i dobry dla każdej z drobnych części"[4]. Urzekające jest to poetyckie zacieranie granicy między realnością i baśniowością, między materią i antymaterią, prowadzące do odrealnienia rzeczywistości. Każdy element fizycznego świata ma swoją metafizyczną podszewkę, którą bohaterka opisuje w kreacyjnych, zawieszonych między realizmem a wyobraźnią ujęciach. Poetycka narracja w połączeniu z baśniowym sposobem opowiadania zyskuje siłę wyrazu. Bohaterka egzystuje tu i tam. Jest chwila i jest wieczność. Jest konkret, który prowadzi do innej rzeczywistości.
Jej mitologizowanie odbywa się także poprzez mieszanie pierwiastków męskich i kobiecych. Męskość i kobiecość – a także androgeniczność – to kategorie, za pomocą których narratorka analizuje otaczający ją wszechświat: dziadek jawi się jako uosobienie żeńskości, kobiecości, bohaterka myśli o nim jako o kobiecie, matce; anioł nazywa się Julek, a jednocześnie wykazuje cechy żeńskie; sama Ola jako dziecko bardziej przypomina chłopca niż dziewczynkę. Zacieranie się granicy między żeńskością i męskością świata sprawia, że rzeczywistość nabiera cech ahistorycznych, a ludzkie życie jest widziane w perspektywie poprzednich i kolejnych wcieleń jako łańcuch niekończących się reinkarnacji. Celem człowieka na ziemi jest podjęcie próby nadania mu właściwego kierunku. Jego istnienie nie jest przypadkową, nic nieznaczącą historią, która kończy się wraz z jego śmiercią. Bohaterka tak bowiem mówi o swojej roli, jaką ma do odegrania na ziemi:
"Przyszłam na świat, aby odszukać trasy, które ktoś kiedyś zadeptał, i żeby znaleźć to, co inni na nich zgubili"[5]. Otwarte zakończenie nie pozwala rozstrzygnąć, czy jej się to ostatecznie udało, prowokując czytelnika do wyobrażenia sobie dalszych, a nawet poprzednich wcieleń Aleksandry.
Przyznaję, że dałam się uwieść surrealistycznej atmosferze tej historii. Na wzór bohaterki, i w mojej wyobraźni zalęgły się pająki, "mistrzowie zapisu, w czterech moich ścianach i sercu"[6] tkający misterną pajęczynę słów. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki Barbary Piórkowskiej, która "Szklanką na pająki" udowodniła, że można napisać niebanalną, dojrzałą, zaskakującą prozę bez uciekania się do rynsztokowej, dosadnej stylistyki i tak modnej ostatnio w literaturze wulgaryzacji języka.
Bohaterka wierzy w reinkarnację oraz w dziedzictwo winy i kary. Jest przekonana, że w poprzednim życiu była mężczyzną. "Teraz już wiem, że człowiek rodzi się kobietą, jeśli w poprzednim życiu nie zachowywał się godnie jako mężczyzna. (...) I dlatego wróciłam, żeby naprawić nieprzebrane szkody"[3]. Tak oto w 1974 roku w Gdańsku pojawia się na świecie Aleksandra, a wraz z nią jej anioł, którego bohaterka nazwie Julek. Będzie jej towarzyszył na każdym kroku, podobnie jak S., demon, który zjawi się nieco później, gdy bohaterka w konfrontacji ze światem będzie szukała remedium na poczucie nieprzystosowania, obłęd samotności i trudne relacje z mężczyznami. Te metafizyczne postacie zrośnięte ze światem wewnętrznym Aleksandry ucieleśniają jej nierzadko dramatyczną walkę o własną tożsamość, która staje się najważniejszym motywem tej opowieści i która znajduje odzwierciedlenie w jej schizofrenicznym malarstwie.
Jeszcze przed swoimi narodzinami Ola wybrała sobie miasto, w którym miało się toczyć jej życie. Gdańsk widziany oczami bohaterki to przestrzeń, w której historia splata się z indywidualnymi doświadczeniami jednostek. W tym samym bloku z wielkiej płyty mieszka Lech Wałęsa, a Ola chodzi do szkoły razem z jego dziećmi. Ale historia pojawia się na kartach powieści jedynie enigmatycznie, marginalnie, głównym nurtem doświadczeń bohaterki nie są bowiem konkretne wydarzenia, a raczej ich wpływ na sposób, w jaki interpretuje ona otaczającą ją rzeczywistość, oraz to, jak one ukształtowały jej wrażliwość i jej tożsamość. Dziewczyna identyfikuje się nie z konkretnymi ludźmi, a raczej z miejscami, topografią miasta, z jego architekturą, barwami, dźwiękami. Fascynujący jest sposób, w jaki Ola doświadcza swojego związku z Gdańskiem, personifikując tkankę materii nieożywionej, z której składa się organizm miasta: morze, które nie umie mówić, ale odpowiada na wszystkie pytania, rzucane w fale wślizgujące się w zatokę, stare budynki, opowiadające jej o tym, co kryją w swoich wnętrzach, kościół Najświętszej Marii Panny, który odbiera chmurom oddech i ciągnie go po swoim ceglanym kręgosłupie, od najwyższych elementów po fundamenty, od aniołów po diabły, dotleniając każdy obraz, rzeźbę i fresk, witraże, organy, posadzki i pietę w bocznej nawie. "Kościół oddycha, kościół medytuje. Dba o swoje ciało, czuły i dobry dla każdej z drobnych części"[4]. Urzekające jest to poetyckie zacieranie granicy między realnością i baśniowością, między materią i antymaterią, prowadzące do odrealnienia rzeczywistości. Każdy element fizycznego świata ma swoją metafizyczną podszewkę, którą bohaterka opisuje w kreacyjnych, zawieszonych między realizmem a wyobraźnią ujęciach. Poetycka narracja w połączeniu z baśniowym sposobem opowiadania zyskuje siłę wyrazu. Bohaterka egzystuje tu i tam. Jest chwila i jest wieczność. Jest konkret, który prowadzi do innej rzeczywistości.
Jej mitologizowanie odbywa się także poprzez mieszanie pierwiastków męskich i kobiecych. Męskość i kobiecość – a także androgeniczność – to kategorie, za pomocą których narratorka analizuje otaczający ją wszechświat: dziadek jawi się jako uosobienie żeńskości, kobiecości, bohaterka myśli o nim jako o kobiecie, matce; anioł nazywa się Julek, a jednocześnie wykazuje cechy żeńskie; sama Ola jako dziecko bardziej przypomina chłopca niż dziewczynkę. Zacieranie się granicy między żeńskością i męskością świata sprawia, że rzeczywistość nabiera cech ahistorycznych, a ludzkie życie jest widziane w perspektywie poprzednich i kolejnych wcieleń jako łańcuch niekończących się reinkarnacji. Celem człowieka na ziemi jest podjęcie próby nadania mu właściwego kierunku. Jego istnienie nie jest przypadkową, nic nieznaczącą historią, która kończy się wraz z jego śmiercią. Bohaterka tak bowiem mówi o swojej roli, jaką ma do odegrania na ziemi:
"Przyszłam na świat, aby odszukać trasy, które ktoś kiedyś zadeptał, i żeby znaleźć to, co inni na nich zgubili"[5]. Otwarte zakończenie nie pozwala rozstrzygnąć, czy jej się to ostatecznie udało, prowokując czytelnika do wyobrażenia sobie dalszych, a nawet poprzednich wcieleń Aleksandry.
Przyznaję, że dałam się uwieść surrealistycznej atmosferze tej historii. Na wzór bohaterki, i w mojej wyobraźni zalęgły się pająki, "mistrzowie zapisu, w czterech moich ścianach i sercu"[6] tkający misterną pajęczynę słów. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki Barbary Piórkowskiej, która "Szklanką na pająki" udowodniła, że można napisać niebanalną, dojrzałą, zaskakującą prozę bez uciekania się do rynsztokowej, dosadnej stylistyki i tak modnej ostatnio w literaturze wulgaryzacji języka.
---
* powieść o dojrzewaniu, o kształtowaniu się osobowości
[1] Barbara Piórkowska, Szklanka na pająki, Nowy Świat, 2010, s. 5
* powieść o dojrzewaniu, o kształtowaniu się osobowości
[1] Barbara Piórkowska, Szklanka na pająki, Nowy Świat, 2010, s. 5
[2] Tamże, s. 105.
[3] Tamże, s. 6.
[4] Tamże, s. 114.
[5] Tamże, s. 107.
[6] tamże, s. 43.
[3] Tamże, s. 6.
[4] Tamże, s. 114.
[5] Tamże, s. 107.
[6] tamże, s. 43.
fragment książki
fragment książki
fragment książki
strona książki na Facebooku
Barbara Piórkowska jako poetka