żeby nie było, ten uśmiech jest esencjonalny, jak warstwy Twojego haiku :) rzadko haiku robi na mnie wrażenie :) no i przegadałam, a Mota swoim komentarzem wpędziła mnie w kompleksy :)
Mota, zawsze dopada mnie syndrom niewysłowienia się, gdy obcuję z poezją (mój tekścik trudno tak nazywać, mam tego świadomość); właśnie dlatego zamiast dosłownego komentarza napisałam dla Roberta taką nieporadną impresję.:) Chwila w kadrze. Pogoń za latawcem wrażeń, ulotnych, nieuchwytnych.
Margo, dziękuję. Długo zastanawiałam się, czy zamieścić ten pościk - wiem, że tej nieporadnej smugi wrażeń nie sposób traktować poważnie. Ale dzisiaj jestem w nastroju "nieprzysiadalnym" i stąd takie zapiski. :)
Nivejko, czasem milczenie jest najbardziej wymownym komentarzem. ;-)) Dziękuję. :)
Inez, witaj. Poczęstowałabym Ciebie, ale moja herbata już wystygła. ;-) W każdym razie życzę miłej lektury nad książką z poezją. Tą prawdziwą. :)
Mota, :).
Virginia, najpierw Ty mnie wprawiłaś w stan poetyckiego amoku - twój post z "Balladą dla dwojga" pana Grzegorza Kozery to sprawił, a następnie wizyta na blogu tego poety i zachwyt "Ulicą Długą" dopełniły dzieła. Pozdrawiam poetycko. :)
Czarny Pieprzu, nie znam Haiku Fristajl, ale już odwiedziłam stronę projektu i zamierzam się z nim zapoznać. I czuję, że też będę śpiewać haiku. :-)
Czy Ty przypadkiem nie masz japońskich przodków? :) Twoje haiku jest prześliczne!!! Jolu, ale miły zbieg okoliczności. Wyobraź sobie, że w przyszły czwartek wybieram się z czworgiem moich uczniów na drugi etap konkursu na haiku w języku angielskim :)
Sylwia, dziękuję. Tak jak wcześniej pisałam, dla mnie to moje "haiku" to rodzaj zabawy słowem, a nie poezja. Choć zapewne jest to odrobinę poetycka zabawa. :) I bardzo ją lubię.
Beatko, tak to jest, jak się człowiek odrealni. Nawet o herbacie zapomina. ;-)
Robert, po prostu zainspirowałeś mnie. I herbata wystygła... :-) Dziękuję za wizytę i poetycki komentarz. Pozdrawiam.
Lirael, nie mam japońskich przodków, chociaż świat jest taki mały :):):)
Śpieszę wyjaśnić że kiedyś, jak jeszcze moja babcia żyła, wróżyliśmy sobie w domu w ten sposób, że wylewaliśmy fusy na spodek, stawialiśmy na nim filiżankę / albo kubek / i z tego co się przykleiło do spodu babcia "stawiała wróżbę - zawsze pomyślną :) /.
Dlatego też jest: "na spodzie filiżanki " ...
Co do konkursu to proszę wkleić jakieś nagrodzone haiku, chętnie poczytam :)
Lirael, kto wie. ;-) Dziękuję. To "haiku", które wkleiłam w poście, to już kolejne podejście do napisania komentarza dla Robsana. Bodajże czwarta odsłona. Życzę zajęcia pierwszego miejsca w konkursie. Trzymam kciuki. Lirael, wnioskuję, że sama też piszesz?
Ja także, Lirael. Jeśli będzie taka możliwość, proszę o wklejenie haiku i podzielenie się nim z nami. Jeszcze raz - życzę powodzenia. :)
Robert, przepraszam, chyba przypisałam sobie pytanie Lirael. ;-) Ja z kolei nigdy nie wróżyłam z fusów i dla mnie to zupełna abstrakcja. Nie wiedziałam, że wróży się z fusów ze spodu filiżanki. :)
Monika, moja miniaturka tak naprawdę nie jest prawdziwym haiku; według zasad wersyfikacyjnych haiku powinno zawierać w 1. wersie 5 sylab, w 2. - 7, a w 3 znów 5 sylab. Niemniej zauważyłam, że wiele tekstów określanych jako haiku nie stosuje się do tych zasad. Czyżby zaczynała dominować dowolność formalna?
Nie wiem też, na ile w moim tekście ostatnia fraza wpisuje się w konwencję haiku. Chyba nie do końca... Zdaje się, że haiku stroni od personifikacji, a u mnie taka delikatna personifikacja się wdarła do trzeciego wersu. :)
Co do rozumienia haiku, mi się wydaje, że tutaj chodzi bardziej o to może, by za pomocą kilku kresek stworzyć obraz stający się nośnikiem ulotnej chwili, wrażenia, nastroju... A ponieważ to, co ja rozpaczliwie próbowałam naszkicować, nie jest najwyższych lotów, stąd pewnie wrażenie, że tego się nie czuje, nie rozumie. ;-)
Pani haiku jest naprawdę piękne. ostatnie zdanie, dla mnie jest po prostu urocze. te trzy wersy mają w sobie bardzo wiele delikatności i ulotności... pozdrawiam serdecznie. p.s. zastanawiam się czy nie mogłaby Pani stworzyć jakiegoś limeryku.to też ciekawa zabawa formą=)
Paulik, witaj. :) Może mówmy sobie po imieniu? :) Limerykami bawiłam się przy okazji pisania postu o Szymborskiej. Zapraszam do lektury. Będzie mi bardzo miło. :)
I jak tu dodać komentarz, żeby nie zagadać?
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńżeby nie było, ten uśmiech jest esencjonalny, jak warstwy Twojego haiku :) rzadko haiku robi na mnie wrażenie :) no i przegadałam, a Mota swoim komentarzem wpędziła mnie w kompleksy :)
OdpowiedzUsuńProzaicznie zamilknę. Nad poezją :)
OdpowiedzUsuńAż zachciało mi się herbaty. I poezji...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Margo, spokojnie- w obliczu poezji czuję się zagubiona, jak dziecko we mgle. Więc mi lepiej milczeć...
OdpowiedzUsuńprzy kawie ... przemilczę ... poezja na mnie działa ostatnio jak najczulszy dotyk.
OdpowiedzUsuńOd czasu Haiku Fristajl - każdy przeczytany śpiewam.
OdpowiedzUsuńMota,
OdpowiedzUsuńzawsze dopada mnie syndrom niewysłowienia się, gdy obcuję z poezją (mój tekścik trudno tak nazywać, mam tego świadomość); właśnie dlatego zamiast dosłownego komentarza napisałam dla Roberta taką nieporadną impresję.:) Chwila w kadrze. Pogoń za latawcem wrażeń, ulotnych, nieuchwytnych.
Margo,
dziękuję. Długo zastanawiałam się, czy zamieścić ten pościk - wiem, że tej nieporadnej smugi wrażeń nie sposób traktować poważnie. Ale dzisiaj jestem w nastroju "nieprzysiadalnym" i stąd takie zapiski. :)
Nivejko,
czasem milczenie jest najbardziej wymownym komentarzem. ;-)) Dziękuję. :)
Inez,
witaj. Poczęstowałabym Ciebie, ale moja herbata już wystygła. ;-) W każdym razie życzę miłej lektury nad książką z poezją. Tą prawdziwą. :)
Mota,
:).
Virginia,
najpierw Ty mnie wprawiłaś w stan poetyckiego amoku - twój post z "Balladą dla dwojga" pana Grzegorza Kozery to sprawił, a następnie wizyta na blogu tego poety i zachwyt "Ulicą Długą" dopełniły dzieła. Pozdrawiam poetycko. :)
Czarny Pieprzu,
nie znam Haiku Fristajl, ale już odwiedziłam stronę projektu i zamierzam się z nim zapoznać. I czuję, że też będę śpiewać haiku. :-)
I wtedy jest pięknie! I to co piszesz, jest piękne!
OdpowiedzUsuńNajgorzej, że herbata stygnie ;)
OdpowiedzUsuńHi, hi normalnie urosły mi skrzydełka z zachwytu, wielkie dzięki Jolu, jest mi niezmiernie miło :)
OdpowiedzUsuńwidzę po komentarzach że wszystkim smakowała herbata, zatem kiedy już została ona wypita ze smakiem, to może warto:
fusy herbaty
na spodzie filiżanki -
powróżmy sobie
pozdrawiam i dziękuję ,
Robert / Robsan / :)
Czy Ty przypadkiem nie masz japońskich przodków? :) Twoje haiku jest prześliczne!!!
OdpowiedzUsuńJolu, ale miły zbieg okoliczności.
Wyobraź sobie, że w przyszły czwartek wybieram się z czworgiem moich uczniów na drugi etap konkursu na haiku w języku angielskim :)
Sylwia,
OdpowiedzUsuńdziękuję. Tak jak wcześniej pisałam, dla mnie to moje "haiku" to rodzaj zabawy słowem, a nie poezja. Choć zapewne jest to odrobinę poetycka zabawa. :) I bardzo ją lubię.
Beatko,
tak to jest, jak się człowiek odrealni. Nawet o herbacie zapomina. ;-)
Robert,
po prostu zainspirowałeś mnie. I herbata wystygła... :-)
Dziękuję za wizytę i poetycki komentarz. Pozdrawiam.
Lirael, nie mam japońskich przodków, chociaż świat jest taki mały :):):)
OdpowiedzUsuńŚpieszę wyjaśnić że kiedyś, jak jeszcze moja babcia żyła, wróżyliśmy sobie w domu w ten sposób, że wylewaliśmy fusy na spodek, stawialiśmy na nim filiżankę / albo kubek / i z tego co się przykleiło do spodu babcia "stawiała wróżbę - zawsze pomyślną :) /.
Dlatego też jest: "na spodzie filiżanki " ...
Co do konkursu to proszę wkleić jakieś nagrodzone haiku, chętnie poczytam :)
pozdrawiam, Robert
Lirael, kto wie. ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. To "haiku", które wkleiłam w poście, to już kolejne podejście do napisania komentarza dla Robsana. Bodajże czwarta odsłona.
Życzę zajęcia pierwszego miejsca w konkursie. Trzymam kciuki. Lirael, wnioskuję, że sama też piszesz?
Ja także, Lirael. Jeśli będzie taka możliwość, proszę o wklejenie haiku i podzielenie się nim z nami. Jeszcze raz - życzę powodzenia. :)
OdpowiedzUsuńRobert, przepraszam, chyba przypisałam sobie pytanie Lirael. ;-)
Ja z kolei nigdy nie wróżyłam z fusów i dla mnie to zupełna abstrakcja. Nie wiedziałam, że wróży się z fusów ze spodu filiżanki. :)
Kurczaki, muszę się przyznać, że nigdy nie rozumiałam haiku:)
OdpowiedzUsuńMonika, moja miniaturka tak naprawdę nie jest prawdziwym haiku; według zasad wersyfikacyjnych haiku powinno zawierać w 1. wersie 5 sylab, w 2. - 7, a w 3 znów 5 sylab.
OdpowiedzUsuńNiemniej zauważyłam, że wiele tekstów określanych jako haiku nie stosuje się do tych zasad. Czyżby zaczynała dominować dowolność formalna?
Nie wiem też, na ile w moim tekście ostatnia fraza wpisuje się w konwencję haiku. Chyba nie do końca... Zdaje się, że haiku stroni od personifikacji, a u mnie taka delikatna personifikacja się wdarła do trzeciego wersu. :)
Co do rozumienia haiku, mi się wydaje, że tutaj chodzi bardziej o to może, by za pomocą kilku kresek stworzyć obraz stający się nośnikiem ulotnej chwili, wrażenia, nastroju... A ponieważ to, co ja rozpaczliwie próbowałam naszkicować, nie jest najwyższych lotów, stąd pewnie wrażenie, że tego się nie czuje, nie rozumie. ;-)
Pani haiku jest naprawdę piękne. ostatnie zdanie, dla mnie jest po prostu urocze. te trzy wersy mają w sobie bardzo wiele delikatności i ulotności...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
p.s. zastanawiam się czy nie mogłaby Pani stworzyć jakiegoś limeryku.to też ciekawa zabawa formą=)
Paulik, witaj. :) Może mówmy sobie po imieniu? :) Limerykami bawiłam się przy okazji pisania postu o Szymborskiej. Zapraszam do lektury. Będzie mi bardzo miło. :)
OdpowiedzUsuńoj rzeczywiście. przepraszam, jakoś przeoczyłam ten post=) limeryk równie udany jak haiku=)
OdpowiedzUsuń