Wczorajszy dzień upłynął nam pod znakiem miłych niespodzianek. Jedną z nich okazała się wizyta na naszym blogu pani Iwony Całej. Początkowo nie byłam pewna, czy to TA Iwona Cała. Długo przyglądałam się profilowi nowej obserwatorki naszego bloga. W końcu udało mi się dotrzeć do strony sygnowanej imieniem i nazwiskiem znanej nam bardzo dobrze ilustratorki książek dla dzieci. Ilustracje Iwony Całej znamy z kilku książek, które czytaliśmy wspólnie z Tatianką. O jednej pisaliśmy w poście zatytułowanym Zabawy lingwistyczne. Berek językowy, w którym omówiliśmy książkę Agnieszki Frączek "Berek literek, czyli psoty od A do Z". Ku naszej radości pani Iwona Cała zostawiła pod tym postem swój ślad! Pani Iwono, dziękujemy za odwiedziny i za komentarz.
Znakiem rozpoznawczym ilustracji pani Iwony są, jak to określił Bazyl w komentarzu do postu o książce Agnieszki Frączek, "buźki z rumieńcami". Iwona Cała ilustrowała między innymi książki Agnieszki Frączek, Grzegorza Kasdepke, Beaty Ostrowickiej, Renaty Piątkowskiej, Ludwika Jerzego Kerna, Barbary Gawryluk.
Dobra ilustracja, jest szalenie ważna. Zwłaszcza w przypadku książek dla dzieci. Mocno pobudza wyobraźnię. Ilistracje powinny być właśnie takie: wesołe, kolorowe i radsne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)))))
PeeS. Uwielbiamy, ja i moje dzieci (chociaż chyba ja bardziej książki p. Kasdepke)
Łomatko! Dotknąłem rąbka Wielkiego Świata!
OdpowiedzUsuńPS. Jak ochłonę, być może moje komentarze będą bardziej stonowane. Na razie jestem w szoku i cieszę się jak dziecko :)
To bardzo ważne wiedzieć, że blog, który się pisze jest wartościowy i zaglądają do niego, z wielką chęcią, czytelnicy.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że odwiedzają Cię takie osobistości.
Te ilustracje są naprawdę świetne, a co najważniejsze trafiają do dzieciaczków.
Pamiętam, że cieszyłam sie jak dziecko, kiedy dostałam wiadomość od członka rodziny Scypio del Campo, o którym pisałam na swoim blogu.
To takie ważne, że nasze słowa docierają tak daleko.
Wspaniałe ilustracje. Ze względu na zajęcie mojego męża zwracam ogromną uwagę na ilustracje, nie tylko te w książkach dla dzieci. Czasem potrafią mnie zniechęcić do książki, a czasem to one powodują, że w ogóle sięgam ręką na sklepowa półkę. Uwielbiam ilustracje Ronalda Searle,Richarda Thompsona, Szancera, hmm..myślę, że lista byłaby straszliwie długa.Ilustracje pani Iwony są świetne:)
OdpowiedzUsuńPrzestałam żyć ilustracjami od czasu kiedy moje dzieci wyrosły z literatury tego okresu, ale dzięki temu, że mój przyjaciel jest ilustratorem, żyję jego ilustracjami, chociaż wskazane przez Ciebie też są niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście tez jestem wielbicielką Kasdepke:)
OdpowiedzUsuńI gratuluję "sukcesu":)
Joluś, dziękuję też za książki. dzieciaki właśnie siedzą i przeglądają:)
Mam nadzieję, że moje dotarły.
No proszę, jaki ten świat jest mały :)
OdpowiedzUsuńIlustracje ważna rzecz, a te Pani Iwony są fajne :)
Wyobrażam sobie, Jolu, jaka jesteś szczęśliwa! I cieszę się z Tobą :)
OdpowiedzUsuńA ilustracje rzeczywiście są bardzo ważne. Sama widzę, jak moja córcia uwielbia je oglądać w książeczkach. A ja, kiedy zaczynałam czytać "dorosłe" książki, rozpaczałam, że nie mają obrazków. Na szczęście już się przyzwyczaiłam ;)
Pozdrawiam!
Nivejko,
OdpowiedzUsuńja też tak myślę; zwłaszcza w książkach dla dzieci ilustracja odgrywa niebagatelną rolę. Kiedyś śledziłam dyskusję na pewnym forum (Goldenline) na temat ilustracji w książce dla dzieci. Osoby zabierające głos często powtarzały, że nie lubię, jeśli ilustracje są zbyt infantylne, celowo nieudolne, tak jakby malowało je dziecko, które dopiero uczy się posługiwać kredkami. Największą wartość upatrywały właśnie w takiej szacie graficznej, która pobudza wyobraźnię i stanowi harmonijne dopełnienie tekstu. Nie lubię zbyt przesłodzonych, cukierkowych rysunków, inspirowanych światem Disneya; podobają mi się takie ilustracje, które mają jakiś element niedopowiedzenia.
Bazyl,
no i Twoje "buźki z rumieńcami" robią karierę. :-) Proste sformułowanie, ale jakie trafne i sympatyczne.
Mota,
nie ukrywam, że jest mi miło z tego powodu. Muszę poszukać u Ciebie na blogu tego posta z komentarzem Scypio del Campo. :)
takie odwiedziny to ogromna przyjemnosc i radosc:)
OdpowiedzUsuńilustracje sa faktycznie piekne i te "buzki z rumiencami"...nawet piesek mial:)
Czarny Pieprzu,
OdpowiedzUsuńTwój mąż zajmuje się ilustracją do książek?
Ja także lubię ilustracje Szancera, a pozostałych wymienionych przez Ciebie ilustratorów nie znam, ale dzięki Twemu wpisowi będę mogła poznać ich twórczość bliżej. Poszperam w internecie. :)
Margo,
nie sądziłam, że masz już "dorosłe" dzieci.
A ilustracje pani Iwony są charakterystyczne, prawda? Pastele i słynne "buźki z rumieńcami". ;-)
Naczynie, ja dopiero przymierzam się do poznawania jego książek. Tylko że w bibliotece są rozchwytywane... Ciągle nie dane jest mi je wypożyczyć.
Cieszę się, że książki dotarły. My jeszcze czekamy. :)
Latarniku,
OdpowiedzUsuńJa pomyślałam o tym samym. Zwłaszcza świat blogosfery jest mały, choć taki ogromny. :-)
Sylwia, dla mnie takie spotkanie jest cudownym przeżyciem. A wracając do książek i lustracji, Tatianka w ogóle nie akceptuje książek bez obrazków. Pewnie wszystkie dzieci tak mają. Ja czytam, a ona chłonie ilustracje. Obraz i słowo układają się prawdopodobnie w jej umyśle w spójną kolorową całość. Bez ilustracji nie ma czytania. :-)
Emocja, te rumieńce... mają swój urok. :-)
Jolu - Blog poświęcony Searle znajdziesz tu:
OdpowiedzUsuńWłaśnie minęło 90 lat od jego urodzin:)
http://ronaldsearle.blogspot.com/
http://www.ronaldsearle.co.uk/
A Thompson też ma własny blog:
http://richardspooralmanac.blogspot.com/
Tak, mojemu mężowi też zdarza się ilustrować książki dla dzieci:)
Miłego dnia:)))
Wychowałam Dziecko Osobiste, a także rzesze "pupili". Najstarsi moi uczniowie są obecnie po trzydziestce. /Nie wierzycie? Ja też nie./Wszystkie dzieci lubią książki, a ilustracje są początkowo ważniejsze niż tekst. Potem się to równoważy aż wreszcie triumfuje słowo.
OdpowiedzUsuńCzarny Pieprzu,
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za linki. Wieczorem sobie poszperam w necie. Pozdrów męża. :)
Beatko,
ale mnie zaskoczyłaś swoimi uczniami po trzydziestce. :-) Z tym dorastaniem do tekstu, pozbawionego ilustracji, w pełni się zgadzam. Chociaż nie ukrywam, że jestem zafascynowana książką pełną ilustracji: właśnie dostałam przesyłkę z "Historią piękna" Umberto Eco. Trudno się oderwać... Pozdrawiam.
:) he he he! ależ dyskusja zaawansowana się potoczyła tutaj! dodam tylko, że ilustrowanie tekstów, które są wartościową literaturą to zaszczyt i wielka przyjemność.. i bardzo się cieszę, że własnie takim tekstom mogą towarzyszyć moje malunki.. :) chylę czoła przed Autorami, bo to od nich wszystko się zaczyna...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
Tak to prawda, są bajeczne i bardzo mi się podobają za czasów moich dzieci jakoś było bardziej ubogo :) Iwonie gratuluję :)...
OdpowiedzUsuńMoja córka ma 19 lat, syn 14 i krąży po magicznych światach, przygodowych...
:)
Pani Iwono, cieszę się, że znowu Pani do nas zajrzała. Dostarczyła nam Pani sporych emocji. Teraz to i moja buźka ma rumieńce. ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest sporo racji w Pani słowach. Ale wartość słowa pisanego podnosi dodatkowo szata graficzna, stając się jej tłem i dopełnieniem, a często równorzędnym elementem książki, zwłaszcza dla dzieci. Ja już ostrzę pazurki na kolejne książki z Pani rysunkami. Tym bardziej że to wartościowa twórczość pod względem literackim. Pozdrawiam cieplutko Panią i małego Jasia (Pepinio). :)
Margo,
OdpowiedzUsuńnaprawdę mnie zaskoczyłaś. Ja dopiero raczkuję jako rodzic... :-D
Gratuluję , jest to na pewno forma dowartościowania, zresztą jak najbardziej należnego :)
OdpowiedzUsuń:) jakoś mi tu dobrze i miło :) dlatego zaglądam. a o ilustracji można by rozprawiać długo i ciekawie. niewątpliwie powinna być równorzędna z tekstem, może coś dopowiadać nawet...
OdpowiedzUsuńa ja szykuję kolejne książki. za chwilę Tuwim, potem Brykczyński, Onichimowska... :)
Aeliot, to prawda. Tak jak napisała Mota, blog dzięki takim spotkaniom nabiera głębszego znaczenia. Dodatkowej wartości. Przede wszystkim staje się miejscem spotkań z ludźmi, dialogu, komunikacji. Bardzo mnie to cieszy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci serdecznie za miłe słowa. :)
Pani Iwono, ma Pani dużo pracy. W takim razie czekam na kolejne perełki. Jestem ciekawa zwłaszcza Tuwima z Pani kreacjami graficznymi. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Pani do nas zagląda. Zapraszamy serdecznie.
Przepraszam, że dziś tak trochę bez sensu napiszę, ale już już miałam kłaść się spać, gdy trafiłam po linkach na Twojego bloga. I jestem zauroczona, zachwycona i w ogóle pod wrażeniem. Dodaję adres do linków, przy następnej okazji zamierzam spędzić tu więcej czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Skarletko, bardzo się cieszę, tym bardziej że ja z kolei często odwiedzam Twojego bloga. Zapraszamy do nas na lekturę i na kawę. :-)
OdpowiedzUsuńŚliczne są te ilustracje. My znamy Dżoka i Opowieści z piaskownicy. Lubimy, gdy ilustratorka/ ilustrator ma swój styl - jedyny, nie ściągnięty z kogoś innego, rozpoznawalny. Właśnie tak jest w tym przypadku:)
OdpowiedzUsuńBe.el,
OdpowiedzUsuńja poluję na książki, o których wspominasz.
A co do ilustracji, potwierdzam. Mają w sobie charakterystyczne ciepło. :-)
Pięknie raczkujesz :) Tak jak lubię :)
OdpowiedzUsuń:-))
OdpowiedzUsuńWszystkie ilustracje są urokliwe, ale strona z "Lemurzycą Leokadią" dosłownie podbiła moje serce!
OdpowiedzUsuńLirael. Trudno się oprzeć buźkom z rumieńcami. ;-) Taką buźkę ma nawet sławetna lemurzyca Leokadia. :)
OdpowiedzUsuńKontakt Pani Całej z Tobą... co za miła niespodzianka! Życzę takich więcej i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOlu, bardzo mocno Cię ściskam i po raz kolejny: Dziękuję... wzruszona...
OdpowiedzUsuń:)
takie docenienie i odwiedziny kogoś kogo się nie spodziewamy zawsze cieszą. Dlatego razem z Tobą świętuję tę chwilę, która widzę bardzo Cię ucieszyła :). a do takich książek chętnie się wraca nawet kiedy nasze dzieci już z nich wyrastają ... czasy dzieciństwa zawsze mnie wzruszają, a książeczki z tak pięknymi ilustracjami przenoszą momentalnie w inny świat.
OdpowiedzUsuńp.s niech zgadnę ... u Ciebie też śnieg?
Virginio, witaj. Czuję, że odbieramy świat podobnie, bo postrzegam tę niezwykłą wizytę tak, jak to opisałaś. Niemniej cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego spotkania, z każdego Czytelnika i Gościa. A u nas też śnieg w delikatnej otulinie słonecznego blasku. :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiem jakie to niesamowicie miłe, kiedy odwiedzi nas ktoś, o czyich odwiedzinach nigdyśmy nie śnili. Dlatego szczerze gratuluję i cieszę się razem z Wami.:)
OdpowiedzUsuńA dla pani Iwony załączam wyrazy uznania.
Ysabell, dziękuję za odwiedziny i za ciepły komentarz. :)
OdpowiedzUsuńtak, ilustracje Iwony mają w sobie coś magicznego :) bardzo je lubimy!
OdpowiedzUsuń