Film o Szymborskiej zauroczył mnie i rozbawił. Na blogu Biała Fabryka ktoś napisał w komentarzu, że ten program to banał. A ja jestem pod urokiem tego "banału"; według mnie realizacja miała na celu pokazać noblistkę jako zwykłego, choć nie zwyczajnego człowieka. Film nie rościł sobie pretensji do bycia wielką antropologiczną rozprawą o wybitnej poetce. Lekki, pozbawiony nadęcia, patosu i silenia się na wielkość. Momentami rozbrajający. I właśnie taką Szymborską zobaczyłam. Skromną, ze swoimi uroczymi, rozbrajającymi fanaberiami i nawykami. Szymborską sprowadzoną z piedestału, na którym nie jest jej wygodnie i który jej doskwiera. A jednocześnie kobietę nietuzinkową, mądrą, obdarzoną błyskotliwym poczuciem humoru i charyzmą. Nagroda Nobla – jak stwierdził żartobliwie Jerzy Pilch – podzieliła jej życie na dwa etapy: przed katastrofą i po katastrofie. To prestiżowe wyróżnienie – przynajmniej ja tak zrozumiałam – wywarło na nią olbrzymią presję. Przez dwa lata od jego otrzymania nic nie napisała. Poetka nie lubi tłumów, unika medialnego rozgłosu, wywiady ją męczą i często nie wie, co odpowiedzieć na zadawane jej pytania (to opinia Joanny Szczęsnej, dziennikarki i znajomej poetki). Ale ma grono – bardzo ścisłe – zaufanych przyjaciół, wobec których pozostaje lojalna i wierna. Z każdej podróży przywozi swoim znajomym jakiś upominek; ich wręczanie sprawia jej ogromną frajdę. Właśnie na szlaku podróży po Europie, można by rzec – podróży marzeń, została pokazana Szymborska. Widzimy ją pod tablicami z dziwnymi nazwami miejscowości; poetka uwielbia się fotografować w takich miejscach. Wiele z tych miejscowości pojawia się w jej limerykach. Jednym z najważniejszych punktów tej peregrynacji jest miasto Limerick w Irlandii, od którego pochodzi nazwa gatunku poetyckiego znanego jako limeryk. Limeryk to żartobliwy wiersz, oparty na groteskowym, absurdalnym dowcipie, mający charakter igraszki słownej, wiążący się zwykle z jakimś nazwiskiem lub nazwą miejscowości, groteskowa miniatura o skodyfikowanej budowie:
* pięć wersów o stałej liczbie sylab akcentowanych,
* układ rymów aabba, zwykle żeńskich,
* trzeci i czwarty wers krótsze od pozostałych (zwykle o 2–3 sylaby akcentowane),
* nazwa geograficzna w klauzuli pierwszego wersu (podstawa rymu a).
* pięć wersów o stałej liczbie sylab akcentowanych,
* układ rymów aabba, zwykle żeńskich,
* trzeci i czwarty wers krótsze od pozostałych (zwykle o 2–3 sylaby akcentowane),
* nazwa geograficzna w klauzuli pierwszego wersu (podstawa rymu a).
Miłosz nie przyznawał się ponoć do tego, że napisał limeryk, bo to nie jest wielka twórczość. A Szymborska pisuje limeryki i nie wstydzi się przyznać do tego, że uprawia tzw. plugawą poezję, mało tego, możemy się przy niej zaśmiewać podczas lektury tomiku "Rymowanki dla dużych dzieci" jej autorstwa:
Pewien młody wikary w Lozannie
Lubił chodzić w rozpiętej sutannie.
Lecz na widok kardynała
Gasła w nim fantazja cała
I zapinał się starannie.
albo:
Raz pewna dama w Lubomierzu
Tarzała swego gacha w pierzu.
"Czemu to czynisz?" – jęczał gach,
A ona na to dictum: "Ach,
zbyt goły jesteś, Kazimierzu..."
Tarzała swego gacha w pierzu.
"Czemu to czynisz?" – jęczał gach,
A ona na to dictum: "Ach,
zbyt goły jesteś, Kazimierzu..."
Poetka marzyła o spotkaniu z trzema osobami: Woodym Allenem, Vacłavem Havlem, Jane Goodall. W filmie pojawiają się te podziwiane przez noblistkę postaci. Każda z nich opowiada o swoich wrażeniach związanych z poezją i osobą noblistki. Ujął mnie zwłaszcza Woody Allen, poruszony takim wyróżnieniem. Reżyser ceni poezję Szymborskiej; wypowiadał się o poetce ciepło i z sympatią. Szymborska lubi przygotowywać swoim znajomym wyklejanki, takie swoiste kolaże z wycinków z gazet, które układają się w zabawną opowieść o obdarowywanym. Allen, otrzymawszy taki niecodzienny upominek, był wzruszony. Autentycznie. Być może to kokieteria, ale mistrz autoironii powiedział, że ten prezent, to wyróżnienie więcej dla niego znaczy niż statuetki, o które zabijają się gwiazdy. O poetce wypowiadali się także m.in. filozof i pisarz Umberto Eco, polscy pisarze i poeci, przyjaciele i znajomi noblistki Jerzy Pilch, Ewa Lipska, Bronisław Maj, Michał Rusinek. Byłam zaskoczona, gdy okazało się, że poetka uwielbia kicz. Od lat gromadzi najprzeróżniejsze bibeloty i potrafi się nimi zachwycać jak dziecko. Jerzy Pilch z wyrozumiałym uśmiechem stwierdził, że tak genialna poetka ma do tego prawo, choć on nie ocenia tej fanaberii Szymborskiej i się pod nią nie podpisuje. I oto pojawia się paradoks; noblistka, która hołduje kiczowatym drobiazgom, jednocześnie niefrasobliwie traktuje nagrodę otrzymaną od komitetu noblowskiego. Nie pamięta, gdzie ją schowała. W końcu po żmudnych poszukiwaniach okazało się, że trzyma medal w jednej z górnych szuflad w swoim mieszkaniu, ale w której... to już nie miało znaczenia. Czy to takie ważne? No cóż, przyznaję, że nie tak to sobie wyobrażałam. Sądziłam, że TAKIE nagrody trzyma się gdzieś na honorowym miejscu. Byłoby szkoda, gdyby nagroda zapodziała się gdzieś na dobre. Szymborska nie unika też rozmowy o swoim młodzieńczym socrealistycznym epizodzie poetyckim. Dla mnie ten epizod jest nieważny. Lubię jej poezję, a po tym filmie polubiłam również autorkę, nie tylko jako wielką poetkę, ale też jako interesującego, skromnego, sympatycznego człowieka, który z dystansem odnosi się do swojej "wielkości". Żałowałam, że reklamy co chwila przerywały emisję filmu. Jak zahipnotyzowana, nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła oglądać go dalej...
Niejaka Jolanta ze Śląska
Krzyknęła: oto Szymborska!
Film obejrzała,
Recenzję spisała.
Niech czyta ją "cała Polska". ;-D
Szymborska wielką poetą i człowiekiem wielkim jest! Jak dostała nagrodę Nobla byłam akurat w Szwecji. wszędzie wisiały jej plakaty w oparach papierosowego dymu...
OdpowiedzUsuńI pamiętam wywiad przeprowadzony z Andrzejem Nipapietamnazwiska, szwedem, który tłumaczył jej wiersze na szwedzki. Powiedział wtedy coś takiego: Kiedy poznałem wiersze Szymborskiej pomyślałem, że z ta kobietą, można tylko tańczyć. jak skończyłem tłumaczenie, to doszedłem do wniosku, że ja właściwie nic innego nie robiłem, tylko tańczyłem...
Żałuję, że nie oglądałam, ale uważam, że był emitowany zbyt późno! Przecież nie jest to żaden film dla dorosłych, a więc dlaczego nie mógł być puszczony o przyzwoitej porze? A Twój limeryk an końcu, to dobra puenta! :))
OdpowiedzUsuńNivejko,
OdpowiedzUsuńte plakaty pojawiały się też w filmie. Zresztą sama poetka często była filmowana z papierosem w ręku. Ona jest uzależniona od poezji, malarstwa Rembrandta i Vermeera, kiczowatych bibelotów, "miłości" do Gołoty i od papierosów. :-)
Matyldo,
mimo że film był bardzo ciekawy, przekorny, lekki, nie jest to jednak czysta komercja, więc i pora emisji taka późna. Ale mają go powtarzać bodajże w czwartek, tylko nie wiem, o której.
A ten mój limeryk to taka mała zachęta; może ktoś zechce odpisać limerykiem... ;-)
Nie jestem fanka palenia, ale są ludzie którzy po prostu dobrze wyglądają z papierosem. Na przykład ONA :) I w jej przypadku to jest nawet jakieś naturalne:)
OdpowiedzUsuńOprócz poezji- dystans do świata i poczucie humoru, to właśnie w niej cenię.:)Gdybym mogła wybierać, w mojej trójce osób, które koniecznie chciałabym poznać tez byłby Woody Allen. Reportaż uroczy, wcześniej miałam okazję obejrzeć to jak był kręcony:)
OdpowiedzUsuńTak. Szymborska mnie ujęła. Naprawdę trudno było oglądać ten film bez uśmiechu. Mimo wieku jest niesamowicie dziarska, żywotna; skojarzyła mi się z takim żwawym skrzatem, wiecznie z papierosem w dłoni, uśmiechem na ustach i błyskiem w oku. Sypiącym limerykami jak z rękawa. Może to tylko taka kreacja na potrzeby filmu, ale Szymborska była tu naprawdę urocza :-)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie dotrwałam :( swoją drogą, żyjemy w jakimś głupim kraju, w którym TAKIE programy, programy o TAKICH ludziach pokazuje się o tak późnej godzinie!
OdpowiedzUsuńMoni, witaj. :) Zgadzam się z Tobą. Film ma mieć powtórkę w czwartek, ale o godz. O.30. Jeszcze bardziej absurdalna pora. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńTaak! Fajnie się oglądało... tylko reklamy denerwujące na maxa...
OdpowiedzUsuńRobert Gutowski z Warszawy,
OdpowiedzUsuńDość miał cielesnej strawy,
Obejrzał Szymborską,
Z poezji zakąską,
Niegroźne mu nawet reklamy.
;-)
Ja cenię Szymborską jako człowieka, za ten dystans do życia, swoisty luz, dziwactwa:) Ale wiersze jakoś mnie nudzą. Mam wrażenie, że ona pisze wciąż ten sam tekst.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o kolaże, to my - dzieci internetu nazwalibyśmy to chyba poetyckiem scrapowaniem:)
A ja lubię jej teksty i paradoksy, nad którymi potem się zastanawiam pół godziny. Z kolei nie przepadam za bardzo późnymi wierszami Miłosza.
OdpowiedzUsuńA te kolaże... masz rację, to coś w rodzaju scrapowania. Ciekawe, czy Allen powiesi sobie ten scrapowy prezent od Wisławy gdzieś na ścianie w domu... :-)
Film był fantastyczny. Ubawiłam się co nie miara i bynajmniej nie była to błaha rozrywka. Minus faktycznie należy się tylko tvn'owi za późna porę emisji, poprzedzoną jeszcze filmem, który stacja puszcza po raz enty ( na pewno na palcach obu rąk zliczyć się tego nie da). Rozumiałabym jeszcze gdyby to była sobota, ale nie bo to trzeba dać miejsca na "hity" kinowe. Ludzie inteligentni i ciekawi świata przecież w ogóle nie pracują, tylko siedzą i poszerzają wiedze o 22.25 dzięki tvn :)
OdpowiedzUsuńMiss Jacobs gdzieś z blogosfery,
OdpowiedzUsuńPiętnując medialne maniery,
Na TVN się skarżyła,
Komercji łeb ukręciła.
Szymborska rulez, do cholery.
;-)
Jolanto Droga, i Ty mi mówisz, że ja pięknie napisałam, jak Ty mnie w przedbiegach pokonałaś :). A Twoje limeryki tu i tam, to mnie rozbawiły i przywróciły wspomnienia z wczoraj. Pięknie, naprawdę pięknie!!!
OdpowiedzUsuńCo do pory wolę nie komentować, bo szewska natura może ze mnie wypłynąć :).
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuję. A limeryki... lubię się czasem pobawić słowami. Po wczorajszym filmie i wizycie w Limerick nie mogę się powstrzymać. ;-)
OdpowiedzUsuńOh Jolanto,
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała mieć taką władzę :-). Ale wszystko przede mną, wszak studentka psychologii mediów ze mnie.
Pozdrawiam :-).
Bardzo ciekawe studia. W takim razie, kto wie, może kiedyś coś się zmieni w mediach na lepsze. :-) Oby...
OdpowiedzUsuńJolanta ze Śląska bloga założyła,
OdpowiedzUsuńBlogosferę tym czynem niezmiernie wzbogaciła,
Mężczyzną, dziecięciem nam się pochwaliła,
Ten pomysł z rodziną sama wymyśliła.
Mole książkowe co rusz tu zaglądają,
Czytają, komentują i wciąż się zachwycają.
Miłego tygodnia :)
Pewna Agatoris z wirtualnej strefy,
OdpowiedzUsuńZawitała pod Przystani skromne strzechy.
Opór poezji pokonała,
Piękny wiersz napisała,
Sprawiła nam wiele uciechy! :-)
Agatoris, dziękuję. Dziękuję. Nawet nie wiesz, jaką nam niespodziankę sprawiłaś tym wierszowanym wpisem! :-)) Pozdrawiamy Cię bardzo serdecznie. :)
Jak miło, że się Wam spodobało :) Lubię, gdy dzięki mnie ludzie się uśmiechają, zwłaszcza przy poniedziałku.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że wolałam się wyspać bo po Twojej recenzji widzę, że warto było się pomęczyć i niedospać do pracy :)
OdpowiedzUsuńAeljot, żałuj. Sama widzisz, jaki urok rzuciła na nas Szymborska. ;-)
OdpowiedzUsuńabsolutnie jestem pod wrażeniem zwyczajności a tym samym ujmującego piękna, tego filmu..może właśnie dlatego, że w tym pozłacanym i nadmuchanym świecie, w jaki obecnie przyszło nam żyć, tak rzadko pamiętamy o życiu zwyczajnym.. zwyczajnym a jednocześnie tak pięknym..czy stale trzeba prowokować żeby reprezentować sobą jakąś wartość? Szymborska udowodniła, że nie.. i dlatego tak mnie wzrusza i daje wiarę.
OdpowiedzUsuńTabu, cieszę się, że podzielasz moje zdanie. Bardzo pięknie o tym filmie napisała Virginia z blogu Karuzela kobiecego życia oraz autorka bloga Młoda pisarka czyta. Trudno się było oderwać od tego filmu. Uroczy, urzekający, wzruszający. Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki! To miłe dostać limeryk... Ja jednak pozostane przy podziękowaniu prozą :)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńFilmu nie widziałam, wielce żałuję, ale... spotkałam tę niezwykłą osobę na krakowskich uliczkach. Mijałyśmy się późnym popołudniem na pustej ulicy. Szłyśmy naprzeciw siebie, ale po przeciwnych stronach. Od razu Ją rozpoznałam, a Ona wiedziała, że ja wiem...Charyzma Jej skromnej osoby unosiła się nad nami. Skinęłam tylko głową i uśmiechnęłyśmy się porozumiewawczo. Sprawiała wrażenie zadowolonej z tak skromnego znaku podziwu dla Niej - małej, wielkiej kobiety.
OdpowiedzUsuńBeatko, zazdroszczę Ci tego spotkania. Mam nadzieję, że będzie mi dane czegoś takiego doświadczyć. Dość często bywamy w Krakowie. Może następnym razem... Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję za odwiedziny. :)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo chciałam obejrzeć film, ale nie mogłam :( Widziałam fragmenty i bardzo mi się podobało to, co widziałam. I to co piszesz, też mi się podoba. A limeryk zamykający całość - no, no, no! ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Szymborską... Myślę, że o wielkości człowieka świadczy jego dystans do siebie samego i jego noramlność, która absolutnie nie daje się "zmieść" pod wpływem "ochów", "achów" i nagród. I niezmienność.
Pozdrawiam :)
Nadobna Sylwia z miasta Warszawy,
OdpowiedzUsuńLubiła poezję noblistki Wisławy,
Film cały obejrzeć chciała,
Lecz tylko fragmenty widziała...
...A film ponoć był bardzo ciekawy.
;-)
Sylwia, pozdrawiam. :)
Trochę mi puenta nie wyszła... ;-)
OdpowiedzUsuńJolu, wszystko Ci wyszło doskonale!!! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJestem zła, bo przegapiłam. A tak bardzo chciałam obejrzeć, zwłaszcza teraz, gdy jestem świeżo po lekturze Ilga "Mój Znak", gdzie odkryłam zupełnie inną panią W.Sz.
OdpowiedzUsuńBe.el - teraz leci na TVN Style:)
OdpowiedzUsuńBe.el, film ma być jeszcze emitowany w czwartek, ale po północy. :(
OdpowiedzUsuńCzarny Pieprzu, dzięki za info.
O, limerykomania! A jeszcze są lepieje, odwódki i altruiki - wszystko to w obróbce Wisławy Sz. (i bodajże jej wynalazku).
OdpowiedzUsuńNaród się zjednoczył (kto mógł)i Szymborską oglądał. Wśród moich znajomych - runda sms-owych przypomnień, wspólne czatowanie na 22.25.
Chłonęłam każdy fragment filmu, podobnie jak Ty i Twoi Goście. Ale Szymborską można łykać hastami. Podpatrywałam jak ogląda malarstwo - ciekawy motyw, bo po pierwsze przenika do twórczości, po drugie - taki ten jej odbiór Veermera bezpretensjonalny i zaraźliwy. A przecież łatwo o pozę, gdy odbiera się sztukę pod okiem kamery. Pozdrawiam:)
(tym razem bez limeryka)
Jolu, ja nie oglądałam, ale za to już prawie wszystko wiem, bo Twój opis jest tak sugestywny, dowcipny i zasobny w informacje.No, ale te limeryki, które wytrząsasz z rękawa! I jaka w wielka wprawa! I jaka pióra lekkość! I widać, że nie masz dość! Ja nie celuję w tej formie, więc rymy dobieram skromnie, ale kto wie czy wkrótce i ja Cię na kolana nie rzucę! Pozdrawiam Cię Jolu bardzo.
OdpowiedzUsuńRen, dziękuję za odwiedziny. Coś w tym jest, co napisałaś – faktycznie, naród się zjednoczył, oglądając film o Szymborskiej. :) Nie spodziewałam się takiej fali fascynacji. Ale film był naprawdę niezwykły, może inaczej – Szymborska była w nim niezwykle ujmująca i ujmująco zwyczajna. Bardzo bliska. Bez pozy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło.
Fila, te moje pseudolimeryki to rzeczywiście wpływ filmu O Szymborskiej. Ale daleko im do lekkości prawdziwych limeryków i do ich specyfiki. Moje twory okołolimeryczne to tylko taka zabawa słowna. Z założenia powinny być plugawe, podszyte aluzjami erotycznymi. Ale ponieważ adresuję swoje wypociny do Gości, nie chcę nikogo urazić jakąkolwiek perwersyjną nutką. :-) Dziękuję za miły memu sercu komentarz i również ciepło pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA oto garść prawdziwych limeryków, które, uważam, są po prostu świetne (z książki Jacka Urbańskiego "Limeryki o Postaciach" – Wydawnictwo Desiderata, Warszawa 1999 r.):
Fryderyk Chopin
F. Chopin nawet przy stole
Nie zważał na pań swawole.
Dlaczego był czysty
Względem pań ognistych?
Bo Żelazową miał wolę.
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski bezgłośnie
Siedział na rozdartej sośnie.
Siedział cztery pory roku
Aż Vivaldi co stał z boku
powiada: "Złaź! Już przedwiośnie".
[limeryki zaczerpnięte ze strony: www.szpilki.pl].
Pozdrawiam.
Z chęcią oglądam wartościowe i mądre blogi. Ten właśnie taki jest.
OdpowiedzUsuńBędę tu z wielką chęcią wpadać. Dziękuję za odwiedzenie mojego. Takie wizyty sprawiają, że widzę sens tego co robię.
Serdeczne ukłony!
Mota, bardzo dziękujemy. Za wizytę i za komentarz. Pozdrawiamy serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńJolu - znakomite te limeryki o Chopinie i Żeromskim, uwielbiam żart językowy i różne aluzje słowne!Dzięki za adres strony ;)
OdpowiedzUsuńFila, ja też się nimi zachwyciłam. :)
OdpowiedzUsuńJolu, Twoja relacja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Czuję się nieomal tak, jakbym sama ten film obejrzała. Bardzo Ci dziękuję, będę wypatrywać powtórki. Na stronie z programem TVN-u widziałam ponure wpisy osób, które ze względu na porę też nie mogły tego filmu obejrzeć, więc może się zreflektują i pokażą ponownie.
OdpowiedzUsuńMiłego i leniwego popołudnia!
Lirael, dziękuję.
OdpowiedzUsuńI ja chętnie obejrzałabym powtórkę. :)
Pozdrawiam ciepło.
Jolu dobrze, że mój Teść zachował przytomność umysłu i nagrał to CUDO! Widzieliśmy i będziemy powracać:)
OdpowiedzUsuńCzy ja lubię i cenię Szymborską?... :) Ty już Jolu to wiesz :) Twój limeryk wspaniały!
OdpowiedzUsuńMoni, fantastycznie. Ucałuj ode mnie Teścia. :-))
OdpowiedzUsuńOlu, dziękuję za wizytę i tyle miłych komentarzy... jestem wzruszona...
OdpowiedzUsuń:-)