31 maja 2010

Zniewalający urok surrealizmu. Barbara Piórkowska, Szklanka na pająki

"Szklanka na pająki", napisana z wdziękiem i cudowną, poetycką lekkością języka, uwodzi już od pierwszej frazy, od pierwszego zdania: "Najpierw byłam mężczyzną. Nazywałam się Wołodymir Switłyczko i miałam ogromne stopy"[1]. Tak rozpoczyna swoją opowieść Aleksandra, bohaterka i jednocześnie narratorka książki, której historia, formalnie nawiązująca do gatunku Bildungsroman*, zdecydowanie wykracza poza ramy tej konwencji. Można odnaleźć w książce echo motywów tak dobrze znanych z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza: motyw dojrzewania, poszukiwania własnej tożsamości, świadomość wyobcowania i niedopasowania, niedostosowania do świata i obowiązujących w nim kanonów. Nie ma tu tak charakterystycznej dla Gombrowicza drapieżnej deformacji rzeczywistości, a oniryczny charakter narracji bliższy jest raczej kreacjonistycznej prozie Brunona Schulza czy nawet realizmowi magicznemu "Stu lat samotności" Gabriela Garcii Márqueza niż groteskowej, karykaturalnej wizji świata ukazanej przez Gombrowicza. Autorka koncentruje się nie tyle na fabule, ile na przeżyciach i refleksjach Aleksandry, przepuszczając przez kolory i osobliwości jej wewnętrznego krajobrazu rzeczywistość, w jakiej osadzona została historia bohaterki, od narodzin aż do jej dorosłego życia, kiedy studiuje malarstwo i odkrywa dla siebie sztukę, znajdując w niej "cichą twierdzę z obrazów, fresków i rzeźb"[2].

Bohaterka wierzy w reinkarnację oraz w dziedzictwo winy i kary. Jest przekonana, że w poprzednim życiu była mężczyzną. "Teraz już wiem, że człowiek rodzi się kobietą, jeśli w poprzednim życiu nie zachowywał się godnie jako mężczyzna. (...) I dlatego wróciłam, żeby naprawić nieprzebrane szkody"[3]. Tak oto w 1974 roku w Gdańsku pojawia się na świecie Aleksandra, a wraz z nią jej anioł, którego bohaterka nazwie Julek. Będzie jej towarzyszył na każdym kroku, podobnie jak S., demon, który zjawi się nieco później, gdy bohaterka w konfrontacji ze światem będzie szukała remedium na poczucie nieprzystosowania, obłęd samotności i trudne relacje z mężczyznami. Te metafizyczne postacie zrośnięte ze światem wewnętrznym Aleksandry ucieleśniają jej nierzadko dramatyczną walkę o własną tożsamość, która staje się najważniejszym motywem tej opowieści i która znajduje odzwierciedlenie w jej schizofrenicznym malarstwie.

Jeszcze przed swoimi narodzinami Ola wybrała sobie miasto, w którym miało się toczyć jej życie. Gdańsk widziany oczami bohaterki to przestrzeń, w której historia splata się z indywidualnymi doświadczeniami jednostek. W tym samym bloku z wielkiej płyty mieszka Lech Wałęsa, a Ola chodzi do szkoły razem z jego dziećmi. Ale historia pojawia się na kartach powieści jedynie enigmatycznie, marginalnie, głównym nurtem doświadczeń bohaterki nie są bowiem konkretne wydarzenia, a raczej ich wpływ na sposób, w jaki interpretuje ona otaczającą ją rzeczywistość, oraz to, jak one ukształtowały jej wrażliwość i jej tożsamość. Dziewczyna identyfikuje się nie z konkretnymi ludźmi, a raczej z miejscami, topografią miasta, z jego architekturą, barwami, dźwiękami. Fascynujący jest sposób, w jaki Ola doświadcza swojego związku z Gdańskiem, personifikując tkankę materii nieożywionej, z której składa się organizm miasta: morze, które nie umie mówić, ale odpowiada na wszystkie pytania, rzucane w fale wślizgujące się w zatokę, stare budynki, opowiadające jej o tym, co kryją w swoich wnętrzach, kościół Najświętszej Marii Panny, który odbiera chmurom oddech i ciągnie go po swoim ceglanym kręgosłupie, od najwyższych elementów po fundamenty, od aniołów po diabły, dotleniając każdy obraz, rzeźbę i fresk, witraże, organy, posadzki i pietę w bocznej nawie. "Kościół oddycha, kościół medytuje. Dba o swoje ciało, czuły i dobry dla każdej z drobnych części"[4]. Urzekające jest to poetyckie zacieranie granicy między realnością i baśniowością, między materią i antymaterią, prowadzące do odrealnienia rzeczywistości. Każdy element fizycznego świata ma swoją metafizyczną podszewkę, którą bohaterka opisuje w kreacyjnych, zawieszonych między realizmem a wyobraźnią ujęciach. Poetycka narracja w połączeniu z baśniowym sposobem opowiadania zyskuje siłę wyrazu. Bohaterka egzystuje tu i tam. Jest chwila i jest wieczność. Jest konkret, który prowadzi do innej rzeczywistości.

Jej mitologizowanie odbywa się także poprzez mieszanie pierwiastków męskich i kobiecych. Męskość i kobiecość – a także androgeniczność – to kategorie, za pomocą których narratorka analizuje otaczający ją wszechświat: dziadek jawi się jako uosobienie żeńskości, kobiecości, bohaterka myśli o nim jako o kobiecie, matce; anioł nazywa się Julek, a jednocześnie wykazuje cechy żeńskie; sama Ola jako dziecko bardziej przypomina chłopca niż dziewczynkę. Zacieranie się granicy między żeńskością i męskością świata sprawia, że rzeczywistość nabiera cech ahistorycznych, a ludzkie życie jest widziane w perspektywie poprzednich i kolejnych wcieleń jako łańcuch niekończących się reinkarnacji. Celem człowieka na ziemi jest podjęcie próby nadania mu właściwego kierunku. Jego istnienie nie jest przypadkową, nic nieznaczącą historią, która kończy się wraz z jego śmiercią. Bohaterka tak bowiem mówi o swojej roli, jaką ma do odegrania na ziemi:
"Przyszłam na świat, aby odszukać trasy, które ktoś kiedyś zadeptał, i żeby znaleźć to, co inni na nich zgubili"[5]. Otwarte zakończenie nie pozwala rozstrzygnąć, czy jej się to ostatecznie udało, prowokując czytelnika do wyobrażenia sobie dalszych, a nawet poprzednich wcieleń Aleksandry.

Przyznaję, że dałam się uwieść surrealistycznej atmosferze tej historii. Na wzór bohaterki, i w mojej wyobraźni zalęgły się pająki, "mistrzowie zapisu, w czterech moich ścianach i sercu"[6] tkający misterną pajęczynę słów. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki Barbary Piórkowskiej, która "Szklanką na pająki" udowodniła, że można napisać niebanalną, dojrzałą, zaskakującą prozę bez uciekania się do rynsztokowej, dosadnej stylistyki i tak modnej ostatnio w literaturze wulgaryzacji języka.
---
* powieść o dojrzewaniu, o kształtowaniu się osobowości
[1] Barbara Piórkowska, Szklanka na pająki, Nowy Świat, 2010, s. 5
[2] Tamże, s. 105.
[3] Tamże, s. 6.
[4] Tamże, s. 114.
[5] Tamże, s. 107.
[6] tamże, s. 43. 



fragment książki 
fragment książki 
fragment książki 
strona książki na Facebooku
Barbara Piórkowska jako poetka 

42 komentarze:

  1. Odkrywasz tytuł i autorkę, o której nic wcześniej nie słyszałam. Zapamiętam.
    Brzmi ciekawie, intrygująco - niektóre zalety chciałoby się sprawdzić, "czy rzeczywiście". Na przykład: czy realizm magiczny nie nazbyt przaśny..., bo to wiadomo, że sięga się po tę konwencję nieraz po drodze tracąc skrzydła. Jestem czytelnik podejrzliwy (choć i złakniony) wobec wszelkich poetyzmów. Święta racja, że istnieją inne sposoby mówienia prawdy o świecie niż szarpanie wnętrzności brutalizmem i dosadnością. Niby próbki liryzmu, które zamieszczasz są ok, ale ciekawe "czy rzeczywiście" bronią się w całości...
    Zaskoczyło mnie pierwsze zdanie - sądziłam, że transwestyta się ujawnia, tymczasem to wyznawca reinkarnacji. Ta kwestia również budzi moją czujność, bom nienawykła;)
    Natomiast bez oporów przyjmuję:
    primo - mitologię Gdańska (to miasto ma literackiego farta jak rzadko które);
    secundo - androgeniczne spojrzenie na ludzi (ale niefeministycznie zabrzmiało to zdanie o byciu kobietą za karę, jakby ktoś w stół uderzył a nożyczki podskoczyły);
    tertio - pochwałę pająków (pozytywnie o długonogich? pierwsze słyszę!).
    Jeśli się nadarzy, kiedyś wszystko posprawdzam, przetestuję :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Niech Ci się spełniają marzenia. Niech Słońce świeci Ci pomimo gęstych chmur i deszczu. Toń, ale tylko w powodzi kwiatów. Niech Cię zalewa, ale tylko potok miłości najbliższych.
    Bądź szczęśliwa Jolu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szalenie intrygujący tytuł + bardzo dobra recenzja = przeczytam z całą pewnością;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisana recenzja - z przyjemnością ją przeczytałam. Zachęciłaś mnie do tej książki xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchaliśmy tej powieści w radiowej Trójce :) Świetnie brzmiała! Może się nawet skuszę, aby zakupić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Może też się skuszę... ;)
    Jak tylko domęczę "622 upadki Bunga". Dziwność tej książki mnie przeraża...

    Dzięki za świetną recenzję, Przewodniczko!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Temat dojrzewania bohatera jest jednym z moich ulubionych tematów w literaturze, przymierzam się do tej książki już jakiś czas, ale zawsze wychodzi tak, że kupuję i czytam coś innego. Czas to zmienić!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tamaryszku
    Ja sama byłam zaskoczona tą książką. Językowo, stylistycznie robi jeszcze większe wrażenie jako całość. Jej konwencja bywa porównywana do realizmu magicznego charakterystycznego dla "Prawieku" Tokarczuk, ale dla mnie ta proza (Piórkowskiej) jest bardziej zrytmizowana i nasycona dodatkowym smaczkiem: autoironią. Subtelną, dyskretną, uroczą. Specjalnie zamieściłam fragmenty książek (na dole).
    Moje recenzje są z reguły afirmujące, ponieważ nie czytam (i siłą rzeczy) nie recenzuję książek, które mnie nie wciągają, nie podobają mi się -- po prostu ich nie czytam, szkoda mi czasu. :) Książkę naprawdę polecam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mota
    Bardzo Ci dziękuję. :) Tego słońca przydałoby się, bo znowu pada. I zapowiadają taka pogodę na cały tydzień. Oby nam się powodzie nie powtórzyły.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nivejko, może się okazać, że po lekturze i Ciebie książka zauroczy. Ja jestem pod wrażeniem wyobraźni językowej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Luiza
    Książka moim zdaniem jest warta polecenia. Dziękuję za ciepłe słowa - w taki pochmurny poranek jak ten sprawiają, że gdzieś tam we mnie zaczyna świecić słońce. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. latarniku
    Żałuję, że nie słuchałam, podejrzewam, że w interpretacji aktorskiej ta proza nabiera dodatkowej głębi. Tak język daje ogromne możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  13. Usłyszałem przez przypadek fragment tej powieści czytany w Trójce i zostałem zauroczony. Coś niesamowitego. Muszę kiedyś sięgnąć po tę książkę :]

    OdpowiedzUsuń
  14. Margo, a dla Ciebie specjalnie zamieściłam link do pomysłów poetyckich pani Piórkowskiej. Ona przede wszystkim jest poetką. Wydała dwa tomiki wierszy, a ta książka to jej debiut prozatorski. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Olu
    Czytam Twoje słowa i czuję, jak przepełnia mnie uśmiech. Cudownie czytać takie słowa w tak pochmurny poranek. :) Przyznaję, że nie przebrnęłam przez czytaną przez Ciebie książkę. Ja jednak wolę Witkacego na scenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Skarletko, polecam, wydaje mi się, że nie powinnaś się zawieść na tej lekturze (choć z gustami literackimi różnie to bywa). :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Marcinie
    Witaj. :)
    Ja miałam podobne odczucia, do tego stopnia, że niektóre fragmenty czytałam mojej rodzinie na głos, tak byłam nimi poruszona: dosłownie -- moja wyobraźnia została wprawiona w ruch za sprawą tego stylu, tego rytmu i brzmienia, i kosmosu światów, kreowanych przez słowo. Warto przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jola, wróble ćwierkają tu i tam, że dziś masz urodziny:) STO LAT i najlepszości ode mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Niesamowicie miłe - urodzić się w Dzień Dziecka ;-). Wszystkiego naj, naj - zdrówka, uśmiechu i wielu, wielu cudownych książek na półce i czasu, by przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  20. Podoba mi się motyw reinkarnacji i to przekonanie o byciu mężczyzny. Chyba wezmę się za tą książkę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu, dziękuję. Za miłe słowa i za pamięć. Można powiedzieć , że byłam dla siebie samej prezentem z okazji Dnia dziecka. ;-))

    OdpowiedzUsuń
  22. Patrycjo
    Naprawdę zachęcam Cię do lektury, ja nie mogłam się oderwać od książki, tutaj sprawdza się teoria, że słowo ma moc kreacyjną i potrafi całkowicie zawładnąć duszą odbiorcy, oderwać go od ziemi, od przyziemności i unieść w zupełnie inne wymiary.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jolu zawsze jak do Ciebie zajrzę to znajdę coś ciekawego i oczywiście perfekcyjnie, pięknie i profesjonalnie napisaną recenzję. Ja ostatnio przy tej pogodzie i chorobie (dziś już głos całkowicie straciłam) mam zastój, dlatego jakże miło zaglądać do blogowych znajomych, którzy raczą mnie takimi "perełkami" i poniekąd wyszukują je dla mnie.
    Wpisuję tę książkę na listę , bo po Twojej recenzji przeczytałam jeszcze fragmenty książki i jeśli nie w tym roku, to na początek następnego się załapie :). Na półce o zgrozo mam 50 nieprzeczytanych książek :)
    Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Virginio, mam nadzieję, że Twoje gardło dało się obłaskawić jakąś malinową herbatką z dodatkiem miodu. :) Dbaj o siebie. :)
    A książkę polecam. Jest naprawdę zjawiskowa. Z tymi fragmentami powieści w sieci to doskonały pomysł na promocję książki.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mam tą książkę zarezerwowaną w bibliotece, czekam na nią już od jakiegoś czasu. Twoja przecudna recenzja, poruszająca tak wiele frapujących wątków, utwierdziłam mnie w przekonaniu, że warto jej poświęcić parę dni - celowo piszę parę, bo zwykle czytam szybciej, ale dobre książki, powinno się czytać z rozmarzeniem :)

    Pozdrawiam cieplutko i dzięki stokrotne za tę notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ps: Jak zwykle za szybko kliknęłam "wyślij"...
    Spóźnione - mam nadzieję, że będzie mi wybaczone - najserdeczniejsze życzenia, miliona gwiazdek z nieba i trylionów spełnionych snów; złapania ważki za ogon na szczęście i znalezienie złotego garnca; świętojańskiej biesiady nad suto zastawionym stołem i zawsze słonecznej pogody, życzę ci ja - Anhelli (padam do nóżek) :)

    Bądź zdrowa, piękna i zawsze młoda :) Pozdrawiam cieplutko :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie sposób nie sięgnąć po książkę po Twojej recenzji, Jolu. Pomimo tego, że bohater/bohaterka odradza się jako kobieta: "Teraz już wiem, że człowiek rodzi się kobietą, jeśli w poprzednim życiu nie zachowywał się godnie jako mężczyzna. (...) I dlatego wróciłam, żeby naprawić nieprzebrane szkody". ;)))

    Jolu, i przyjmij spóźnione, ale serdeczne, serdeczne życzenia weny nieustającej :)))) I wszystkiego dobrego, oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Anhelli,

    Anulla

    bardzo wam dziękuję za piękne życzenia. A książkę gorąco Wam polecam. Recenzja i fragmenty [w linkach] mówią same za siebie. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  29. No, ja jeszcze nie skapitulowałam, co do "Bunga", myślę nawet, że jakoś to skończę, bo nie lubię przerywać książek, które zaczęłam. Poza tym będę mieć wtedy twarde argumenty polemiczne dla znajomego, co mi tę księgę polecił :)
    Też wolę dramaty Witkacego. I jego obrazy.

    OdpowiedzUsuń
  30. I teraz muszę to przeczytać. Wszystko brzmi bardzo interesująco - już poczynając od tytułu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ultramaryno, dziękuję za odwiedziny. Książkę polecam, polecam, polecam... :-)))

    OdpowiedzUsuń
  32. Olu, podziwiam Twoje ambicjonalne podejście. :-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Żaden dzień nie jest podobny do drugiego, każde jutro kryje w sobie cud,
    magiczną chwilę, która burzy stare światy i tworzy nowe gwiazdy. /Paulo Coelho/ Wielu jasnych gwiazd na Twoim niebie, Jolanto :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Żaden dzień się nie powtórzy,
    nie ma dwóch podobnych nocy,
    dwóch tych samych pocałunków,
    dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

    — Wisława Szymborska

    Beatko, przesyłam serdeczności. :)
    U nas w końcu trochę słońca, przynajmniej do wtorku.

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo dobra recenzja, świetnie się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. A więc pomysł na wolny czas mam, to jeszcze może poproszę pomysł, skąd ten wolny czas wziąć? :-)
    Po tej recenzji nie sposób zużyć czasu na coś innego, tym bardziej, że zarówno surrealizm, dojrzewanie (tak, w każdym wieku) i Gdańsk znajduja się na mojej ulubionej półce :-)
    To prawdziwa przyjemność czytać taką recenzję. Dzięki i wszystkiego najlepszego z Poznania.

    OdpowiedzUsuń
  37. Krzysztofie S., miło mi gościć Ciebie w naszych blogowych progach. :-)) I to przy okazji recenzji tak znakomitej powieści. Wolny czas, a raczej chroniczny jego brak, to zmora, od której chyba trudno się opędzić większości ludzkości, ale na lekturę wartościowych książek warto go trochę wygospodarować. ;-)
    Dziękuję za ciepłe słowa i za pozdrowienia z Poznania.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. :-)