18 stycznia 2010

Inicjacja














 

Tatianka uwielbia chodzić do przedszkola. Pierwszy tydzień był nieco burzliwy, żeby nie rzec traumatyczny – i dla niej, i dla nas, rodziców. Odkąd bowiem rozpoczął się czas przedszkola, nasze poranki zrosły się z pewnym bolesnym rytuałem, który przy okazji przygotowań do wyjścia stworzył się samoistnie. Ceremoniał obejmował głównie pełne dramatyzmu krzyki kontestacyjne naszej latorośli i próby uniknięcia peregrynacji na ulicę Widok. Tu, w tym uroczym zakątku na wzgórzu, mieści się wybrana przez nas ostoja edukacji przedszkolnej. Wraz z nadejściem drugiego tygodnia tej pozarodzinnej banicji nasza córka zaczęła wykazywać oznaki świadczące o zaadaptowaniu się w nowym miejscu. Śmiem nawet twierdzić, że graniczyło to z fascynacją. Osuszyliśmy zatem łzy rozpaczy, uspokoiliśmy roztrzepotane obawą o los naszego jedynego dziecka rodzicielskie serca i odetchnęliśmy z ulgą. Tatianka uwielbia swoją panią. Kiedy wraca do domu po całym dniu przedszkolnej przygody, słyszymy: "Ja się tuliłam do Bożenki". Albo: "Było mi smutno, Bożenka mnie tuliła". Tatianka mówi to z tak poważną minką, że aż serca nam się ściskają ze wzruszenia. Pani Bożenka potrafi pocieszyć; gdy robi się dziecku smutno i tęskno, znajduje ukojenie w ramionach pani Bożenki. I jak tu nie oddychać z ulgą, kiedy wszystko wskazuje na to, że nasza latorośl znajduje się pod czułą opieką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. :-)