Aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat
temu byłam nieprzejednaną przeciwniczką technologii internetowej. Z uporem
maniaczki utwierdzałam się w przekonaniu, że nigdy, przenigdy nie zamienię
prawdziwych rozmów z prawdziwymi ludźmi na wirtualne, na poły autentyczne, na
poły efemeryczne relacje. Nie wyobrażałam sobie, że byłabym w stanie wyrzec się
zapachu i szelestu papieru, gdy długopis skrobie po nim przyjemnie w trakcie
pisania listu. List elektroniczny kojarzył mi się z bezosobową
odpersonalizowaną notką. Nie rozumiałam ekscytacji swoich znajomych, którzy
spędzali przed monitorem komputera długie godziny, prowadząc konwersacje z kimś
anonimowym. Trwałam w przekonaniu, że za pośrednictwem komunikatora czy
zdawkowej poczty niewiele można sobie nawzajem przekazać, sprowadzając
konwersację do skarłowaciałej językowo i wypranej z prawdziwych emocji
powierzchownej wymiany informacji. Długo hołdowałam staroświecczyznie,
zamykając się w muzeum swojej pogardy dla wielbicieli cyberświata. Był on dla
mnie uosobieniem mistyfikacji. Anonimowości. Stroniłam od tego wynalazku, potem
– już raczej dla zasady. Musiało stać się to, co nieuniknione. I tak oto
któregoś dnia w moim domu zagościł komputer. Nastała nowa era. Epoka internetu.
Cyberprzestrzeni. Blogosfery.
Zanim wpadłam w sidła sieci ("sieć
"wywoływała we mnie raczej nieprzyjemne konotacje: pułapka, przestrzeń
klaustrofobiczna i wroga), internet był dla mnie uosobieniem anonimowości,
która pozwala ludziom na bezkarność, chamstwo, wulgarność, banalność i bezgraniczną
głupotę. Ale poznając ten świat, stopniowo odkrywałam zaułki, w których można
odnaleźć cząstkę tego, co kocham. Mądrych, inspirujących ludzi, pasjonatów i
pionierów niebanalnych pomysłów. W internecie można się nie tylko zgorszyć, ale
też zainspirować. Tak jak w normalnym świecie. Uczę się rozumieć to
niesamowite, budzące tyle skrajnych reakcji medium.
Któregoś razu natknęłam
się w internecie na pokrzepiającą refleksję na temat kultury internetu. Autor
tekstu, Edwin Bendyk,
odwołując się do wypowiedzi pisarza i kulturoznawcy Umberto Eco, pisze na swoim
blogu:
Eco potwierdza bliską mi diagnozę, że kultura Internetu nie jest przedłużeniem telewizyjnej kultury obrazkowej, lecz powrotem do Gutenberga i kultury tekstu. [...] Czytamy i piszemy dziś więcej, niż kiedykolwiek w historii. Z tego też względu Eco nie obawia się o przyszłość książki, bo kultura tekstu wymaga wielu nośników. Książka jest ciągle nośnikiem najdoskonalszym, zarówno pod względem estetycznym, jak i ergonomicznym. Jest jak koło, raz wynaleziona nie zniknie, tak jak nie sposób zapomnieć koła. [...]
Internet, niczym pudełko zwane
wyobraźnią, zniewala i fascynuje. Sama łapię się na tym, że coraz bardziej
porywa mnie swoim wartkim nurtem; do niedawna był on dla mnie całkowitą
abstrakcją i kojarzył mi się z zalewem pustosłowia. Ale poznaję inne aspekty
tego świata. Dostrzegam w nim możliwość autoekspresji – znajduję ciekawe blogi
książkowe, witryny o książkach, ludzi o ciekawych pasjach.
Fenomenu blogowania bronią
niektórzy pisarze i krytycy specjalizujący się w
tematyce współczesnej komunikacji medialnej. Dowartościowują oni zjawisko
wirtualnych społeczności, dowodząc, że blogowanie przyczyni się do
rewitalizacji życia publicznego, tym samym otwarcie występując przeciw
komentatorom chcącym wirtualną rzeczywistość umieścić na marginesie prawdziwego
życia, traktując jako niegroźną zabawę bądź formę ucieczki od realnych
problemów*. Publikowanie
bowiem było dotąd zarezerwowane dla tzw. ludzi medialnych czy rozpoznawalnych.
Teraz publikować może każdy. Jedynym ograniczeniem nie jest już brak wyobraźni
czy talentu, lecz brak dostępu do internetu.
Robert Piłat, współczesny filozof, tak ujmuje to w
swoim felietonie:
Nigdy wcześniej jednostki nie miały tak taniego i społecznie akceptowanego środka autoekspresji. [...] Sfera publiczna ma swoje prawa i ograniczenia. Tymczasem, aby zaistnieć w Internecie, “wystarczy być”.
Długo byłam przekonana, że blogi piszą
ludzie niespełnieni, którzy uciekają od codziennych problemów w świat
wirtualnej fantazji, dając upust swoim narcystycznym skłonnościom. Jakież było
moje zdumienie, gdy poznając ten świat, zaczęłam odkrywać wiele wartościowych
zakątków, dochodząc przy tym do wniosku, że blogowanie może sprzyjać
kształtowaniu osobowości i autorefleksyjności.
---------------------------------------------------
* Źródło
cytatów: Marcin Wiatrów, "Ja"
na ekranie monitora. Prywatne
strony domowe jako przedmiot zainteresowania nauk społecznych: http://webinside.pl/artykul-199-prywatne-strony-domowe-jako-przedmiot-zainteresowania-nauk-spolecznych--cz-1.html
Nie przekazuję Kreativa, bo bym się zapłakał przy wyborze szczęśliwej siódemki, ale jedno powiem. Zmierzasz do postaci bloga o jakim marzę. Bloga rodzinnego. Niestety, Kitek twierdzi, że o książkach (i w ogóle) pisać nie potrafi, a chłopaki jeszcze za małe. Tobie zaś życzę wytrwałości i powodzenia :D
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje dylematy. Znam ten ból. Ale wyróżnienie – samo w sobie – zostało, mamy nadzieję, przyjęte. :-)
Oczywiście. Z prawdziwą przyjemnością. A jak wrócę z pracy, będę nim kłuł Kitka po oczach.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Bazyl pisze o tym samym, co mnie urzekło od razu - wspólna pasja tworzenia. Problem jest mi bliski, bo mój mąż czasem narzeka, że mój blog okrada nas ze wspólnego czasu... i z cząstki mnie. A mój mąż to bardzo mądry człowiek, wiec wie, co mówi:)
OdpowiedzUsuńI oczywiście bardzo, baaaardzo dziękuję za wyróżnienie! Chce wierzyć, że to nie rewanż:)))
Pozdrawiam!
Dziękuję:) To bardzo miłe:)
OdpowiedzUsuń:-) Mój mąż bardzo mnie dopinguje; sporo mi pomógł: graficznie i nie tylko. Coś już nawet napisał. I obiecuje, że opublikuje na blogu swoją recenzję "Światłości w sierpniu" (jest tą książką bardzo zafascynowany).
OdpowiedzUsuńInez, oboje zgodnie stwierdziliśmy, że Twój blog ma osobowość. Pewnie każdy ma, ale Kraina chwilowego zapomnienia nas zaintrygowała w sposób szczególny. Jest u Ciebie sporo poezji, a my kochamy poezję. Ale tej poezji nie brakuje też w sposobie, w jaki piszesz o książkach czy filmach. Taki typ wrażliwości do nas przemawia. Co nie oznacza, że inne blogi są mniej ciekawe. Każdy jest na swój sposób oryginalny i inspirujący (mam na myśli te, które mamy w naszych linkach). :-) A wybrać siódemkę z tylu wspaniałych blogów to istna udręka duchowa i moralna.
Naczynie_gliniane, cieszę się, że nie sprawiliśmy Tobie przykrości tym wyróżnieniem. ;-) :-))) A na serio: jest to przyjemność i obowiązek. Odnoszę to do naszego bloga: tak sobie pomyślałam, że otrzymując takie wyróżnienie, trzeba się mocno starać, by sprostać wyzwaniu i udowodnić, że się na nie zasłużyło. Ja przez to spać spokojnie nie mogę. ;-) A w ogóle nigdy nie byłam zwolenniczką tego typu wyróżnień; już wolę łańcuszki czytelnicze. Ale nie powiem: miłe słowa sprawiają wiele przyjemności i mobilizują. :-)
OdpowiedzUsuńJulu... Jestem pod tak wielkim wrażeniem, że po prostu po raz kolejny mi mowę odjęło.
OdpowiedzUsuńZaczynając pisać bloga nawet nie przypuszczałam, że ktoś w ogóle zechce zawiesić na nim oko. A co dopiero wyróżnienie:)
Bardzo ci dziękuję:)))
Ojej, jak zwykle...
OdpowiedzUsuńPeeS. Wyróżnienie od osoby czytającej tak dużo jak Ty jest tym bardziej cenne:)
Nivejko, Twój blog to perełka. :-) Skutecznie się spisuje jako metoda na poprawę humoru, na śmiejącą się buzię od ucha do ucha, na uwolnienie się od złych emocji, na znalezienie dystansu, na zapomnienie o pochmurnym dniu... Naprawdę masz dar. I ilu czytelników. :-) A ja jestem jedną z nich.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!!! To bardzo miłe, że o mnie pomyślałaś. Mam nadzieję, że kolejne teksty, które będę zamieszczała, też okażą się interesujące. ;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZacumowałam :) i od razu ten post zwrócił moją uwagę. Myślę, że tak jak w firmie, szkole, sejmie ;) tak i na blogu można robić dobrą lub złą robotę. Sama forma (przestrzeń wirtualna, do której każdy ma dostęp) jest wspaniała. Stwarza możliwości osobom i obszarom tematycznym, którym np. trudno "przebić się" w rzeczywistym świecie. Pozdrawiam Cię serdecznie. Ola - Bobe Majse
OdpowiedzUsuńOlu, dziękuję. To prawda. Od jakiegoś czasu przestaję postrzegać blogosferę jako przestrzeń kuriozalną. Widzę, że odbija ona mechanizmy funkcjonujące w świecie rzeczywistym. tak jak w życiu, tak i tutaj staram się selekcjonować to, co wartościowe, od tego, co miałkie, głupie, płytkie. Załączam moc serdeczności. :)
OdpowiedzUsuń