9 lutego 2010

Sztuka spontanicznego komplementowania

To był komplement – odparł Merry Brandybuck. – I, jak zwykle komplementy, nieprawdziwy (John Ronald Reul Tolkien). Nic bardziej mylnego, jeśli mowa o komplementach słyszanych z ust bliskiej osoby. Wprawiające w zachwyt i zarazem głęboko rozczulające są zwłaszcza wyznania, które rodzic słyszy z ust swojego dziecka. Brzmią one tyleż poważnie, co rozbrajająco.
Wczoraj wieczorem, po kąpieli, wzięłam Tatiankę, okutaną w ręcznik kąpielowy, na ręce i z niemałym trudem zaniosłam do łóżka.
– Ależ Tatianka jest już dużą dziewczynką! – rzuciłam gdzieś w eter, bardziej w kierunku Grzegorza, w ramach sugestii, że noszenie naszej rosnącej jak na drożdżach latorośli chciałabym scedować na barki kogoś nieco silniejszego. 
Tatianka nie pozostała mi dłużna. 
– Ale ty jesteś już dużą mamą!!! – zareagowała z uśmiechem nasza trzyletnia mistrzyni trudnej sztuki komplementowania, zupełnie  nieświadoma, ile uciechy sprawiła mamie tą jedną spontaniczną ripostą.

3 komentarze:

  1. Ależ to słodkie! Ja też uwielbiam, kiedy moja córcia powie mi coś miłego i jeszcze się przytuli. To takie niewymuszone i prawdziwe! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I często wzruszające. A czasem rozbrajające i rozczulające. :-) A Twoja pociecha – ile ma lat?

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwietniu skończy 3 :) A jutro pierwszy raz idziemy do przedszkola - takie zajęcia dla mam z dziećmi, żeby się dzieci przyzwyczajały. Już się boję, brrrr.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. :-)