4 lutego 2010

...tejaś idziemy wybiejać zabawki...!

Wracając z Tatunią z przedszkola, pojechaliśmy zrobić zakupy. Udało mi się ją namówić, aby usiadła w wózku, i ruszyliśmy do sklepu. Po przejechaniu bramek nasza pociecha, doskonale znająca układ pomieszczenia, pyta niewinnie:– Tatuś, a mogę na nóżkach?...
– Możesz, Skarbeczku – odpowiadam i wyjmuję ją z wózka. Tatianka bez namysłu rusza do regałów z zabawkami. Udaję, że nie wiem, co się święci, i idę w kierunku półek z owocami w puszkach, mówiąc:– Tutaj, Tatianko... Na co Tatunia odpowiada stanowczo:
Nie tatuś, tejaś idziemy wybiejać zabawki...!
Wybieranie zabawek zakończyło się tryumfalnym okrzykiem:
– Ooo... Bajoniki!!! - i mogliśmy ruszać dalej. Oczywiście Tatianka niosła swoje trofeum sama, nie pozwalając umieścić ich razem z zakupami w wózku. Przy kasie baloniki zostały z bólem serca położone przez nasze Słonko na początku taśmy i odebrane kasjerce niezwłocznie po skasowaniu... I tak zakończyły się zakupy z Tatunią... :-)


2 komentarze:

  1. :) Dzieci są rozkoszne. Mojej maluy nie mogę puścić po sklepie bo wpada na wszystkie wózki, ucieka i dla zabawy zrzuca wszystko z półek...:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj:-) Dziękuję za komentarz. Nasza pociecha w sklepie robiła już różne rzeczy. Gdy miała 1,5-2 lata, nie cierpiała czekać w kolejkach, nawet do tego stopnia, że kładła się na posadzce i płakała jak syrena policyjna. Jeśli byliśmy z nią oboje, to jedno z nas wychodziło z Tatianką. Gorzej gdy była z jednym z rodziców... Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. :-)