20 lutego 2010

Okruchy dnia

***
Sobotnia krzątanina. Grzegorz przygotowuje rogaliki według przepisu Isadory, a ja staram się ogarnąć bałagan w naszym tymczasowym lokum, z którym zaczynam się stopniowo identyfikować jako naszą przystanią na drodze ku upragnionej ziemi obiecanej. Tatianka próbuje się włączyć w ten sobotni rytuał. Biega od Grzegorza do mnie – i na odwrót – i proponuje swoją pomoc, całkowicie bezinteresownie. Kiedy za każdym razem pozwalam jej uczestniczyć w moim cultus domesticus*, Tatianka stwierdza z rozbrajającą powagą:
– Mamo, jesteś moją przyjaciółką.

***
Wielkie prasowanie. Tatianka  aktywnie włącza się do moich poczynań, próbując budować namiot z uprasowanej poszwy na kołdrę i niwecząc mój  tytaniczny wysiłek, by nadać prasowanym powierzchniom aksamitną gładkość. W końcu, widząc bezsens swojej syzyfowej pracy, proszę naszą niestrudzoną konstruktorkę:
– Tatianko, proszę iść do pokoju, włączymy bajeczkę.
– Nie, ja będę pomagać.
– Skarbie, idziemy do pokoju, szybciutko – próbuję być konsekwentna i nieprzejednana.
Na to Tatianka rezolutnie:
– Mamo, ale ja nie mogę się szybciej śpieszyć.


* cultus domesticus – sentencja łacińska: troska o dom 

13 komentarzy:

  1. Jako matka i pedagog w jednym zawsze potwierdzę wyższość namiotu z poszwy nad jej gładką powierzchnią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z rogalików wyszły bułeczki, ale za to bardzo pyszne. Zapraszamy - jeszcze są:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Beatko, ja też się w końcu poddałam; ostatecznie Tatiana miała jedyną w swoim rodzaju frajdę. :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne imię: Tatiana :)
    No i tak to jest... że dzieci chcą pomagać... ku rozpaczy rodziców :P

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja dziś strajkuję! Nie sprzątam! A co! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tatiana ma rację, śpieszyć się należy powoli. I z rozmysłem;)))
    Miałam dziś podobnie. Małoletni pomagał przeszkadzając niemiłosiernie, ale za to bardzo zabawnie. No i nie frajdę miał przy tym olbrzymią;)

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja mam takie pomocnice w domu :) Zabawek posprzątać to nie ale inne prace domowe to chętnie ale nigdy w odpowiednim czasie ;)
    Widać jednak, że warto czasem sobie odpuścić i spojrzeć na wszystko z boku i z uśmiechem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że Tatianka czyta Martynkę. Moja
    Starsza po prostu uwielbia te opowieści. Kupujemy jej zbiory opowiadań, (w każdym jest po kilkanaście) a ona je po prostu pochłania (oczywiście przy wydatnym udziale Seniora) Ulubiona - Martynka leci balonem. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapamiętać:
    "nie mogę spieszyć się szybciej"
    Rewelacyjne:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozbawiła mnie do łez Tatianka!!!przecież namiot jest najfajniejszy z cieplutkiej wpasowanej pościeli...hahah!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mała Mi,
    dziękuję w imieniu Tatianki; początkowo nasi rodzice nie byli zachwyceni tym imieniem (a takie rosyjskie, a może coś naszego, prostszego...). Ale teraz nie wyobrażają sobie, by Tatiana miała inaczej na imię. :-)
    Czasami z tego pomagania wychodzą różne przedziwne perturbacje, zwłaszcza gdy Tatianka pomaga przy robieniu ciasta. Najbardziej jej się podoba przesiewanie maki przez sito, niekoniecznie do miski z ciastem. :-)

    Sylwia,
    ja strajkowałam przez cały tydzień, dzisiaj nie miałam wyjścia, bo byśmy się chyba zagrzebali w tym bałaganie, który u nas zapanował. ;-)

    Nivejko, czasem rzeczywiście warto porzucić głos rozsądku i stać się jak dziecko, wolne, radosne, beztroskie. Coś w tym jest. :-)

    aeljot,
    my też tak mamy, chociaż ostatnio coraz częściej udaje się nakłonić Tatiankę do wspólnego sprzątania po zabawie. Oczywiście w ramach kolejnej zabawy. :-)

    Maleństwo, to niesamowite, ale z książek o Martynce właśnie ta o podroży balonem to również ulubiona część Tatiany. My także mamy kilka części tej serii na półce. I chętnie czytamy, tym bardziej że i Grzegorz lubi tę serię.

    Ida,
    ja tez byłam zachwycona tym powiedzonkiem i właśnie gdy je usłyszałam, rzuciłam się do notowania na blogu. Żeby nie umknęło. :-)

    Aga,
    otóż to. Przy dzieciach czasem nie pozostaje nic innego, jak sobie odpuścić bycie pedantyczną. Może to i lepiej. Pedanteria jest strasznie nudna. :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kobito, po co Ty w ogóle prasujesz poszwy na kołdry??? Przecież i tak po pierwszym spaniu będą wygniecione:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. :-)